Info

Więcej o mnie.
2015

2014

2013

2012

2011

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Maj6 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik5 - 0
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień11 - 0
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec15 - 3
- 2014, Maj8 - 2
- 2014, Kwiecień11 - 6
- 2014, Marzec9 - 7
- 2014, Luty6 - 4
- 2013, Grudzień5 - 4
- 2013, Listopad8 - 6
- 2013, Październik14 - 2
- 2013, Wrzesień15 - 6
- 2013, Sierpień15 - 8
- 2013, Lipiec19 - 2
- 2013, Czerwiec16 - 5
- 2013, Maj10 - 1
- 2013, Kwiecień2 - 3
- 2012, Listopad1 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 6
- 2012, Sierpień22 - 11
- 2012, Lipiec10 - 2
- 2012, Czerwiec6 - 2
- 2012, Maj12 - 0
- 2012, Kwiecień14 - 0
- 2012, Marzec7 - 0
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Listopad2 - 0
- 2011, Październik5 - 0
- 2011, Wrzesień24 - 0
- 2011, Sierpień19 - 4
Sylwestrowe kręcenie, czyli podsumowanie roku rowerowego i nie tylko.
Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0
A tak przed przygotowaniami do sylwka postanowiłem się trochę dotlenić. Nic specjalnego. Przez pola do Hermanowa, dalej na wiadukt w Pawliowicach na którym zadumałem się o mijającym roku, no i oczywiście o Polsce, co jest teraz bardzo trendy (zapoczątkował to nie kto inny jak słynny Agent Tomek, zwany również polskim Jamsem Bondem) xD Dalej już przez Róże, Mogilno Duże do Karolewa i z powrotem do domu.Chciałbym jeszcze dodać w tym ostatnim już wpisie w tym roku, że odchodzący 2013 był pełen wrażeń, tych dobrych, miłych i przyjemnych, ale niestety i tych gorszych. Mam nadzieję, że następny będzie przełomowy i nie chodzi mi tylko tutaj o jazdę na rowerze, chociaż mega forma i tak by się przydała, szczególnie na wyjazdy, które mam w planach :)
Mówiąc krótko: życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku i zapomnianej zabawy sylwestrowej ! :D
A dla każdego kolarza w szczególności: szerokiej i bezpiecznej drogi w 2014 !
Połamania szprych !
Ustawka łódźka
Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 0
Zgadaliśmy się z Radkiem, iż wybierzemy się dzisiaj na którąś z ustawek. Mieliśmy spotkać się gdzieś w drodze. Nie udało nam się załapać na ustawkę pabianicką. Byłem tylko 3 minuty spóźniony, więc od razu zacząłem ostro gonić, ale chyba nikt nie pojechał, bo do Kerakollu nikogo nie spotkałem.. Natomiast przed Sereczynem podczepiła się pode mnie wesz, tak wesz, a dlaczego ?
Od początku cały czas siedzi mi na kole, mówię OKEJ może za chwilę da zmianę, potem zaczynam delikatnie sugerować, żeby w końcu to uczynił, a facet nic, trzyma się tylko koła. Pod koniec pytam go, czy da w końcu zmianę, on nic. W takim razie spróbowałem kilka razy mocniej szarpnąć, czy to przejeździe w Guzewie, czy na podjeździe w Babichach. Pech chciał, że wiatr wiał nam prosto w twarz, a ja nie mam już formy by rozpędzić się i utrzymać 40km/h przez jakaś dłuższą chwilę. Krótko mówiąc wesz trzymała się dalej koła. Jak nie da się w jedną to trzeba w drugą. Zwolniłem do 20km/h i czekałem co pajac zrobi.. Przejechał się trochę za mną, a potem jakby nigdy nic pojechał do przodu. Oczywiście już w rekreacyjnym tempie. Niepotrzebnie się podpaliłem, gdyż puls mi co chwila skakał do 189. Tylko straciłem nerwy i siły. Delikatnie mówiąc irytują mnie takie pajace, co dają coś z siebie tylko wtedy kiedy trzeba utrzymać koło.
Postanowiłem poczekać na ustawkę łódzką na poboczu trasy katowickiej. Po 5 minutach, ku mojemu zdziwieniu pojawia się Radzio, który jak się okazało też nie zdążył się zebrać na ściganie z Pabianiczanami. Czekamy dobre 15 minut i w końcu pojawia się towarzystwo z Łodzi. Byłem lekko zaskoczony ilością kolarzy, którzy się zebrali. Było ich około 40. Początek spokojnie, tak do 32km/h. Na wysokości Wodzina Prywatnego z tyłu peletonu poszedł atak i zaczęła się zabawa. Pech chciał, że niestety zachciało się chłopakom ścigać tam gdzie są największe dziury i w jedną solidną przejebał#m. Nie zdążyłem zareagować. Jak się potem okazało, takich co ja było co najmniej 7 :/ Coś tam chrupnęło przy rowerze, ale jak się w domu okazało, nic na szczęście się nie stało. Po wyjechaniu z Woli Kamockiej prędkości nie spadają poniżej 42. Przed Wadlewem ktoś pociągnął jeszcze mocniej i nie zdążyłem się już dobrze schować. Pęd powietrza zrobił swoje. Z 54km/h chwila i potem było już 39, a chłopaki oddalali się coraz szybciej. Niestety zaczął też padać deszcz i do domu mimo wszystko musiałem gnać dalej. Przywiozłem ze sobą chyba dodatkowo 2kg brudu :P
No prawie wyszło 200ście.
Wtorek, 24 grudnia 2013 · dodano: 24.12.2013 | Komentarze 4
Plan owej trasy narodził się w zeszłym tygodniu, kiedy wraz z Radkiem nudziliśmy się w pracy. Chcieliśmy zgadać jak najwięcej osób, ale większość była pomysłem przerażona, albo jej się po prostu nie chciało. Magia świąt.
Wyruszyliśmy parę minut po 10 (w tym miejscu chciałbym przeprosić niejakiego Bubusa, jeśli pojawił się na 11 i czekał na nas, Radzio chciał koniecznie jechać o 10tej)
Cel podróży to Piotrków Trybunalski. Od samego początku towarzyszyła nam wilgoć i mokre drogi co przełożyło się na to, że po 5 minutach wyglądaliśmy jak zawodnicy, którzy uczestniczą w biegu po błocie. Krótko mówiąc nie skończy się na jednym praniu.
Obawiałem się trochę tej podróży, bo ostatnio znowu coś mnie złapało, to po pierwsze, po drugie szosę odstawiłem już dobry miesiąc temu. Ba ! Radzio od samego początku grzał jak opętany. Do Tuszyna przeżywam istne katusze, walcząc z samym sobą, aby nie zostać w tyle. Potem zaczynam się powoli rozkręcać.
Przed Tuszynem Majorackim łapiemy Pana Janusza i dalej w trójkę kierujemy się w stronę słońca. Siedzę praktycznie cały czas na kole, wiedząc, że nie mam co dawać zmian, bo może to skończyć się na samotnej jeździe. Panowie nie mają nic przeciwko temu, wymieniając się ostro co jakiś czas z przodu. Danke shon :) Dopiero za Piotrkowem wychodzę parę razy na czoło, ale bez jakiegoś specjalnego szału.. Na rondzie w Wadlewie łapie mnie poważny kryzys i towarzystwo odjeżdża. Na szczęście mamy teraz taki magiczny czas, okres radości i nieobliczalnego szczęścia, dlatego też współtowarzysze mojej niedoli postanowili zrobić mi prezent, w postaci czekania na mnie, a dokładnie mówiąc na moje zwłoki. Jedziemy sobie już spokojnie, czasami jedynie przekraczając 30km/h, aby nie było że nie możemy coś tam jeszcze pokazać i tak do Rydzyn, gdzie składamy sobie życzenia i każdy jedzie w swoją drogę.
Wesołych świąt :)
Jechać !
Niedziela, 22 grudnia 2013 · dodano: 23.12.2013 | Komentarze 0
Co prawda miałem jechać na ustawkę wraz z Radkiem, ale niestety, albo stety wróciłem bardzo późno z imprezy firmowej i budzik nie był wstanie mnie przekonać do wstawania. Dopiero telefon od Radka, który czekał już na mnie przed moim domem postawił mnie na nogi. Nie na tyle by wsiąść na rower i pojechać z nim. 15 minuty do ustawki, były szanse, aby się przygotować ? :P
Mimo tego i tak wypadałoby gdzieś się przejechać, skoro za oknem taka wczesno wiosenna pogoda, także szybki telefon do Bartka z pytaniem o której ma zamiar się wybrać na rower i tyle, o 13 byliśmy już w drodze. Początek ciężki, gdyż cały czas pod wiatr. Pawlikowice, Róża, Ślądkowice to istna walka z wiatrem, dalej było już coraz lepiej..
Chcieliśmy znaleźć jakiś alternatywną drogę dla trasy Dłutów-Mierzączka Duża, bo dziury na tym odcinku przyprawiają już o białą gorączkę. Dalej kierowaliśmy się na Czyżemin, jakoś oboje mamy sentyment do tej miejscowości i zawsze chętnie o nią zahaczamy. W sumie nie wiadomo dlaczego? :)) Przez las w Prawdzie jechało się ciężko, a to z dwóch powodów. Raz, dużo błota, dwa debile na motocrossach urządzali sobie durne wyścigi. Nie dość, że nie było czym oddychać, kiedy przejeżdżali obok nas tymi kosiarkami, to hałas był niemiłosierny.. Niestety ciuszki jak i rower nie wyglądały za ciekawie po przyjeździe, ale co tam ważne, że udało się zrealizować plan i wybrać na rower po raz drugi po oficjalnym zakończeniu sezonu :)
...
Wtorek, 17 grudnia 2013 · dodano: 17.12.2013 | Komentarze 0
Po ponad 2 tygodniach choroby trafił się dzień w którym dało się przejechać gdzieś na rowerze w miarę dobrych warunkach (niby miało być dzisiaj ładniej niż wczoraj, ale jakoś nie wyszło, a szkoda). Trasa do Róży przez Hermanów i Pawlikowice. Pokręciłem się trochę, po podjeżdżałem kilka razy pod wiadukt w Pawlikowicach. I to by było na tyle. Mogę jeszcze dodać, że słabo, bardzo słaba już forma :P Zmęczyłem się strasznie. Niestety zacząłem trochę pokasływać, oby przeszło...
OFICJALNE ZAKOŃCZENIE SEZONU 2013.
Niedziela, 24 listopada 2013 · dodano: 24.11.2013 | Komentarze 5
TAK, TAK, to już jest koniec. I to definitywnie. Oficjalnie ogłaszam zakończenie sezonu 2012/2013. Dzisiaj po raz ostatni wsiadłem na rower w tym roku.Co prawda cel który mi przyświecał od dłuższego czasu, czyli przejechanie 6000 kilometrów wykonałem już w poniedziałek, ale grzechem by było nie wykorzystać dróg na których nie leży jeszcze biały puch. Wypadałoby w tym momencie pochwalić się jakimiś osiągnięciami. Jakieś wygrane maratony, wyścigi i inne rowerowe zmagania.Niestety nie mam ich praktycznie żadnych. Ale szczerze mówiąc nie jest mi jakoś z tym źle :)
Mierzi mnie jedynie to, że nie udało się wyjechać gdzieś gdzie można byłoby się trochę powspinać, a były takie plany... Odłożyłem już pieniądze na ten cel, także w następnym roku wiśta wio na południe Polski, a może jeszcze dalej. Mimo że raczej preferuję samotne ściganie się z samym sobą, to w końcu udało się wybrać kilka razy na ustawki, czy to pabianicką, czy to na maratońską. W następnym roku będzie ich dużo, dużo więcej. Wszystko zależy od tego kiedy zacznę sezon, ale to nie pytanie do mnie, tylko do Pani Zimy, którą z tego miejsca serdecznie proszę, aby była krótka i łagodna i męczyła naszych wschodnich sąsiadów. Za nasze krzywdy pod Smoleńskiem xD
Główny cel to, nie wypaść z formy, aż tak bardzo jak miało to dotychczas miejsce w okresie zimowym. Mam już karnet na basen, czas pomyśleć o siłowni. Wszystko po to, aby już od samego początku mieć bazę do ostrego ścigania się. Plan jest prosty wystartować w maratonie Jastrzębi Łaskich w czerwcu i może uda się zaliczyć Pętlę Beskidzką. Są to na tą chwilę trochę odległe plany, ale na pewno trzeba już w tej chwili o nich myśleć, tak aby stały się rzeczywistością z jakimś pozytywnym skutkiem.
Tak więc, to by było na tyle. Do zobaczenia w następnym sezonie ! :)
Ps. Baterie w liczniku i pulsometrze wiedziały kiedy paść :D
Jeszcze, jeszcze, dawaj !
Wtorek, 19 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0
Ostatnie 8 stopni w tym roku. Na dodatek słonecznie, co podbija trochę skalę odczuwalnej temperatury. Na tą chwilę nie chce mi się za bardzo rozpisywać co do podsumowania tego krótkiego sezonu. Może potem.Udało się wrócić z uczelni trochę wcześniej, niż planowałem, dlatego też po powrocie od razu ruszyłem w drogę. Naładowałem się tylko Monsterem i wiśta wio, hulaj dusza piekła nie ma! Powinno niby jechać się lepiej, niż wczoraj z powodu dużo słabszych porywów wiatru, ale jakoś tego nie odczułem. Dawno nie miałem, aż tak niskiego pulsu.. Organizm chyba ma już dosyć. Do Dobruchowa jechało się nieźle. Średnia powyżej 31. Powrót rzecz jasna marny. Końcówka już zdecydowanie słabo, mimo podjęcia próby by mocniej zafiniszować...
KONIEC SEZONU ?
Czas chyba kończyć sezon? + 6000km zrobione.
Poniedziałek, 18 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0
Po intensywnym przeglądaniu ostatnich prognoz pogody stwierdziłem, że są to ostatnie dni w których można w miarę optymalnych warunkach pojechać na rower. Zwłaszcza, że ostatnio nie miałem w ogóle czasu, aby choć na niego spojrzeć. Od samego poranka ładnie świeciło słońce, temperatura niezła jak na połowę listopada, tylko ten wiatr. W porywach do 52km/h.Chciałem się przejechać swoją pierwszą poważna trasą którą pokonałem swoją Bianką. Idealna na zakończenie sezonu. Przy PCM (Pabianickie Centrum Medyczne, jakby ktoś nie wiedział. UWAGA ! Operują tam zdrowe nogi, bo z chorymi nie są w stanie sobie poradzić !!! xD) odbijam na Hermanów.
Jedzie się ciężko, wiatr prosto w twarz. W Pawlikowicach męczę się strasznie na wiadukcie. Szybko zjeżdżam by tylko odbić w stronę Róży. O dziwo przed wjazdem do owej miejscowości położyli nowy asfalt. Co prawda zajęło im to 5 lat, ale dobre i to. Chociaż ostatnio w ogóle nie dało tam się jeździć, więc chyba MUSIELI to naprawić. Dalej niestety już gorzej. W Róży asfalt jak był kiepski tak jest nadal. A miałem cichą nadzieję.. No cóż...
Dalej kieruję się na Ślądkowice. Prędkość spada coraz bardziej. Próbuję szarpać, ale za szybko mnie przytyka by próbować utrzymać szybsze tempo. Przed Dłutowem, jadąc z Mierzączki Dużej, przez las kolejna niespodzianka tej samej rangi, nowy asfalt. Przymykam już oko, że powinien również tam dawno leżeć, relaksuję się gładką powierzchnią na której mogą spokojnie kręcić się moje koła... W samym Dłutowie przecinam drogę na Bełchatów i przez Tyżewy jadę zmierzyć się z Górkami Małymi i Dużymi. Na szczęście powoli zaczynam mieć wiatr w plecy, co sprawia, że jedzie się o niebo lepiej. Po wyjechaniu na drogę katowicką, zaczynam już szaleć z prędkościami. Do samego domu prędkość nie spada poniżej 31km/h. Poprawiam w ten sposób mizerną średnią 27.50. Jakby to było najważniejsze :P
Ciuchy sprawują się rewelacyjnie, nie odczułem żadnego chłodu podczas jazdy, mimo tak silnego wiatru. Jutro chyba kończę sezon.
+ cel zrealizowany. Stuknęło mi 6000km w tym jakże krótkim sezonie.