Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Artmac z miasteczka Pabianice . Mam przejechane 20631.98 kilometrów w tym 477.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Artmac.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:2908.47 km (w terenie 15.00 km; 0.52%)
Czas w ruchu:85:08
Średnia prędkość:29.01 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:1502 m
Maks. tętno maksymalne:179 (89 %)
Maks. tętno średnie:158 (79 %)
Suma kalorii:6183 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:116.34 km i 4h 03m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
132.05 km 0.00 km teren
04:24 h 30.01 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:25.9
HR max:178 ( 89%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy:506 m
Kalorie: 1991 kcal

Rawa Mazowiecka i okolice.

Środa, 18 czerwca 2014 · dodano: 20.06.2014 | Komentarze 0

Dość mozolnie zbieraliśmy się na dzisiejszy trening. Postawiliśmy na budowanie wytrzymałości, także dystans miał być konkretniejszy. Wybór padł, aby dostać się drogami serwisowymi przy trasie S8 do Rawy i stamtąd jakoś wrócić do domu. Pierwsza część planu wykonana. Trochę Paryż-Roubaix w spale, podjazdów w lesie po prawie idealnym asfalcie, zmianach stron dróg serwisowych, których nie dało się zrobić tak, aby cały czas jechać jednym odcinkiem, co skądinąd było całkiem ciekawe, gdyż parę razy trzeba było szukać kolejnego odcinka, którym moglibyśmy pojechać dalej. W Rawie odbijamy na Nowe Miasto. Po dojechaniu mamy już ponad 80 kilometrów w nogach, a do domu jeszcze niecałe 60. Niestety Macieja łapie kryzys i jedziemy już zdecydowanie wolniej. Odcinek Nowe Miasto-Rzeczyca to jakieś nieporozumienie dla kolarzy szosowych. Dużo dziur, łat, które potengują tylko telepotanie rowerów. Na szczęście znikomy ruch, także dało się trochę lawirować po drodze. W Rzeczycy zatrzymujemy się na pyszne lody i dalej ostatnie 30 km pokonujemy w zdecydowanie lepszych humorach i przede wszystkim lepszym tempie.

Plecy i tyłek w kiepskim stanie :D


Dane wyjazdu:
124.69 km 0.00 km teren
04:03 h 30.79 km/h:
Maks. pr.:47.25 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kurier, czyli wizyta w Smardzewicach

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 02.11.2013 | Komentarze 0

W zeszłym tygodniu kupiłem przez sklep internetowy nowy kask. Stary delikatnie mówiąc najlepsze lata ma za sobą. Poza tym był to zwykły, prosty kask na początek przygody z kolarstwem. Padło na model Specialized Propero II. Mam buty od tej firmy i jestem bardzo zadowolony. Niestety był on zdecydowanie za duży, a nie było modelu niżej. Z faktu, iż Maciek studiuje w Warszawie, a stamtąd ów kask do mnie przyjechał pojechałem dostarczyć go do jego domu w Smardzewicach.

Wyjazd parę minut po 10. Na krańcówce czekam chwilę na Bartka, który testuje w coraz większym stopniu swoją szosę. Przejechaliśmy przez wiadukty w Prawdzie, potem drogą serwisową kierowaliśmy się w stronę Tuszyna. Niestety trasa szybko się skończyła, a więc wdrapaliśmy się na górę na S8kę. Pięęękna droga. Planuje jeszcze w tym sezonie porządnie ją wyeksploatować. W Kruszowie Cycu odbija na Grabice, ja odbijam na Wolbórz. W Biskupiej Woli spotykam się z Maciejem i w drogę. Solidne zmiany i średnia skoczyła nam o 3 oczka. Posiedziałem chwilę u niego, zjadłem pyszne ciasto, przymierzyłem mój kask, ale o model mniejszy i co ?? Jest idealny. Takiego mi potrzeba.

Chyba że ktoś ma jakieś inne propozycję co do kasku ? Cena, myślę tak do 400 zł ??

Dane wyjazdu:
127.00 km 0.00 km teren
03:48 h 33.42 km/h:
Maks. pr.:62.42 km/h
Temperatura:15.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2518 kcal

5000 zrobione + rekord !

Czwartek, 10 października 2013 · dodano: 10.10.2013 | Komentarze 2

KOSMOS. Tak mogę podsumować dzisiejszy trening.

Zaczęło się wczoraj późnym wieczorem, gdy wraz z Radkiem zgadaliśmy się na kolejną wyprawę. Miała stuknąć nam 100tka, tak abym w końcu dobił do 5000km w tym sezonie. Niestety po wczorajszym treningu miałem mocno mieszane uczucia co do moich możliwości. Po prostu wczoraj zdychałem...

Na szczęście okazało się, że to tylko czcze gadanie i stres związany z problemami na uczelni, chociaż początek znowu był słaby. Radek praktycznie przez cały odcienie do Tuszynka Majorackiego prowadził. Potem zaczęły się już schody i na zmianę pokonywaliśmy poszczególne podjazdy w Górach Małych, następnie w Dużych. Jutroszew i Lutosławice Szlacheckie wziąłem na siebie, by praktycznie do woli Kamockiej znów usiąść Radkowi na koło. Przez ową miejscowością odbijamy w stronę Papieży, gdzie wiatr, który przez około ¾ trasy nam przeszkadzał trochę się uspokoił. Uzupełnienie węglowodanów i dalej wiśta wio.

Wszystko co dobre kończy się szybko, także i w tym wypadu. Wystarczyło, że odbiliśmy w stronę Piotrkowa Trybunalskiego i wiatr pokazał co dzisiaj potrafi zwłaszcza na otwartym terenie. Pomimo tego poniżej 28km/h nie schodziliśmy nawet na podjazdach. Przelecieliśmy szybciutko przez Piotrów i odbijamy w stronę Grabicy. Nawet nie wiem kiedy zdobyliśmy tę miejscowość. Runstastic pokazał mi, że odcinek ten (około 13km) pokonaliśmy z średnią 39km/h.

W Grabicy odbiliśmy w stronę Mzurek i tutaj wprowadziliśmy pierwszą korektę co do trasy. Zamiast do Mzurek pojechaliśmy prosto do Rawicza. Powód bardzo prosty. Chcieliśmy ominąć już czołowy wiatr. Nie udało się wyjechać bez zatrzymywania się na wylocie do Wadlewa, duża ilość Tirów nam to uniemożliwiła. Średnia sporo nam spadła, ale na bardzo krótko… Wiatr idealnie w plecy, a to znaczy tylko tyle, że ponownie poniżej 38km/h nie schodziło. Jedynie na rondzie w Wadlewie daliśmy po hamulcach, a tak to cały czas na wariata.

Przed Dłutowem Radka łapią skurcze, tuż przed pierwszym podjazdem pasuje i jedzie swoim tempem. Ja gdzieś tak po 80km, wiedziałem już, że dzisiaj można pobić jakiś rekord, dlatego też ruszyłem jeszcze mocniej. Pierwszy podjazd szybciutko, drugi jeszcze szybciej. Zjazdy po 60km/h. Bałem się więcej ze względu na kiepską jakość asfaltu na odcinku Dłutów-Pawłówek. Pierwotnie miałem wracać do domu przez Pawlikowice, ale na szybko stwierdziłem, że dam radę jeszcze więcej wyciskać i zamiast odbić do domu pojechałem w stronę Róży. Droga o dziwo, dobra, budowa odcinka S8 wchodzi już w fazę wykończeń, także bez obaw o koła gnałem jak głupi praktycznie do Dobronia. Tu pojawia się pierwszy kryzys. Nie miałem już go czym zażegnać, także spuściłem trochę z tempa. Starałem się jedynie podtrzymać tak prędkość, aby nie spaść drastycznie z rekordu jaki się szykował. Do domu docieram w takim stanie, że po zejściu z roweru musiałem od razu położyć gdziekolwiek. Udało się dotrzeć na dywan w piwnicy :)

Nigdy bym nie przypuszczał, że w październiku uda mi się przejechać tyle kilometrów w takim tempie. Naprawdę niesamowite uczucie, mimo tego iż teraz ledwo co chodzę :)

Dane wyjazdu:
74.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do pracy (ostatni raz)

Piątek, 13 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 0

Ostatni tydzień do pracy. Poranki bardzo chłodne, trzeba było już długie spodnie zakładać. Mniej kilometrów niż w poprzednich tygodniach, a to ze względu na fakt, iż w środę cały czas lało. Pojechałem samochodem.
Kategoria 100-150km, 50-100km, Cross


Dane wyjazdu:
120.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do pracy.

Piątek, 30 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 0

To samo od 3 tygodni z tą różnicą, iż raz miałem siły żeby od razu się gdzieś jeszcze przejechać.
Kategoria 100-150km, Cross


Dane wyjazdu:
100.62 km 0.00 km teren
03:16 h 30.80 km/h:
Maks. pr.:52.39 km/h
Temperatura:22.0
HR max:172 ( 86%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1674 kcal

Solidnie na pożegnanie.

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 0

Mieliśmy na ostatni dzień pojechać z ustawką pabianicką. Czekamy o 10 na pętli. Nikogo nie ma, więc postanowiliśmy, że może już pojechali? Szybki SPEED przez 10km, ale nikogo nie złapaliśmy. Poczekaliśmy chwilę przy KeraKollu, przejechał tylko jeden straszy kolarz. Coś mi się popieprzyło. Byłem świecie przekonany, że i dzisiaj jedzie jakaś grupa z Pabianic. Radek rozwiał moje wątpliwości, informując mnie, iż w soboty jedzie tylko ustawka maratońska. No trudno. Może innym razem. Maciej stwierdził, że wraca w takim razie do domu na żagle, więc pojechałem z nim, aż za Wolbórz. W ten oto sposób skończyłem z kolejną wykręconą 100wką. W sumie przez te 4 dni wykręciliśmy ponad 400km. Czas na odpoczynek.

Dane wyjazdu:
128.00 km 0.00 km teren
04:20 h 29.54 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

TREK i przyjaciele...

Wtorek, 2 lipca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 1

Po niedzielnej przejażdżce, która mnie strasznie wymęczyła postanowiłem nie kręcić przez dwa dni czyt. wczoraj i dzisiaj. Wczoraj udało mi się zrealizować plan idealnie. Leżałem i pachniałem. No może oprócz wieczornego pozytywnego męczenia się ze sztangą. Dzisiejszy dzień zacząłem podobnie, przerobiłem parę artykułów. Zabrałem się w końcu za listę 100 najbogatszch Polaków z listy tygodnika Wprost, a nu nagle telefon. Maciej przez przypadek kręci niedaleko Pabianic. Pyta czy może wpaść.

OKEJ stary wpadaj, o Kulczyku i innych rekinach biznesu poczytam trochę później. Wyjechałem mu naprzeciw , bo przez niekończącą się budowę drogi S8 chłopak trochę się zgubił. Tak oto przekręciłem pierwsze 20 km tego dnia. Podczas powrotu do domu, podziwiałem jego nowy nabytek, który jest jeszcze lepszy od poprzedniego. Ot miła rekompensata po wypadku z maja. Mowa tu o TREKU Madone 5.2 na kosmicznych kołach Vision. ODLOT ! Rower robi mega wrażenie. Posiedzieliśmy trochę u mnie dopełniając przy okazji ubytek węglowodanów i ruszyliśmy w stronę Piątkowiska.

Maciej pozwolił mi przez kolejne 46 km poczuć się bliżej nieba. Krótko mówiąc „dosiadłem” TREKA. Jechało się bardzo przyjemnie. Każda mała nierówność pożerana była przez carbon z najwyższej półki. Najwyższa jakość wygody i jakości. Po prostu nie da się nie chwalić takiej maszyny. Jednak aby nie było tak słodko, to dwa małe szkopuły takie koła mają. Mianowicie ciężko się rusza i podjeżdża pod wzniesienia, ale czy to istotne przy masie tylu pozytywów ??

Po kolejnym powrocie do domu mieliśmy już ponad 66km. A na miejscu kolejna przyjemność, pizza z najlepszej pizzerii w Pabianicach. Mowa o La Vedze (polecam nr 60, pizza z kurczakiem, poezja) + relacja Tour De France. Trzymanie mocno kciuków za Kwiatka. Do naszego wyjazdu Omega prowadziła. Sky i Garimin rzekomo najtrudniejsi rywale nie dali radę, czyli co ?? Polak z żółtą koszulką po 15 latach ? Niestety nie :/ Ale Michaś jeszcze pewnie powalczy. Dorzuciłem kolejne 62 km. I Razem wyszło mi tego dnia 128. A miałem odpoczywać, ale jak tu nie kręcić ??

+ z pulsometrem znowu się coś pieprzy. Jak tak dalej pójdzie poleci przez okno. Mam go już serdecznie dosyć :/

Ja + nieziemska maszyna. Jest OKEJ :) © ArtMac


Dane wyjazdu:
133.00 km 0.00 km teren
04:39 h 28.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rekreacyjnie + mocny finisz.

Piątek, 28 czerwca 2013 · dodano: 28.06.2013 | Komentarze 0

W końcu znalazłem czas na rower. Wyjazd miał być na crossie z kolegą, jednak cross się wyłamał, kolega nie. Poszła mi wczoraj szprycha kiedy wracałem z roboty. Pojechałem od razu do serwisu na Kościuszki jednak nie było miejsca by zostawić cały rower, dlatego też wróciłem tam dzisiaj tylko z kołem. W zaistniałej sytuacji zmuszony byłem pojechać na szosie. Bartek strasznie narzekał, że nie da rady, że za szybko będę jechał, że chyba wróci do domu i inne inwektywy. Ale i tak wiedziałem, że pojedzie. W końcu po ponad miesiącu nie jeżdżenia jakby można było odmówić sobie tej przyjemności zmierzenia się z silnymi podmuchami wiatru i szalonymi kierowcami na drogach ???

Większość obranej trasy to droga ustawki pabianickiej rozszerzona o dojazd do Łasku przez Wadlew, Kuźnice, Gucin. Bartek cały czas na kole. Prędkość między 25-33. Udało mu się utrzymać przez 50km. Potem tempo spadło. 30km ostatnich pokonujemy iście rekreacyjnie. Rozstajemy się tuż przy małym ryneczku na Bugaju. Będąc już prawie przy domu, postanowiłem, że dokręcę jeszcze do 100km. Wyszło na tym, iż skończyłem na 133 km.

Dane wyjazdu:
130.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

U Macieja, dzień drugi.

Czwartek, 13 czerwca 2013 · dodano: 13.06.2013 | Komentarze 0

U Macieja, dzień drugi.
Drugi i zarazem ostatni dzień u Macieja. Założeniem były dwie trasy. Pierwsza miała warunkować spokojny i bezpieczny powrót do domu (druga trasa) Mówiąc krótko żebym był w stanie po prostu dojechać . Pobudka parę minut po 8. Na śniadanie gospodarz przygotował kurczaka w sosie pomidorowym z makaronem, super danie, ale trzeba było trochę poczekać, aż dobrze się ułoży w żołądku :P Ruszamy równo o 11 w stronę Tomaszowa Mazowieckiego z którego odbijamy na Spałę. Przecinamy drogę numer 48 i po brukowej kostce (solidny masaż na wszystkie partie mięśniowe) docieramy do pięknego miejsca dla kolarzy. Równiutki asfalt, wokół tylko las i śpiew ptaków. I tak 10 kilometrów! Rewelacja. Jedynym minusem było parę ciężarówek, które ścinały drzewa. Bez zatrzymania się i zejścia na pobocze się nie obeszło. Ale dało się przeżyć. Dalej miało być jeszcze lepiej, gdyż po wyjechaniu owej trasy wpadliśmy na drogę serwisową przy odcinku S8. Cały szeroki pas na nas. Wahaliśmy się chwilę, czy odbić w stronę Tomaszowa Mazowieckiego, czy może Rawy Mazowieckiej. Pierwszą opcja skończyłaby się zapewne trzema cyframi na liczniku. Byłoby to w naszym zasięgu, ale niestety wieczorem miałem 65 km do domu z 10kg plecakiem, także nie zaryzykowaliśmy tej opcji. Ruszyliśmy w przeciwną stronę od Rawy. Trzy ronda bez ruchu, tak to cały czas, albo pod górę albo w dół po całej szerokości drogi. Rewelacja [2] Wyszło około 11 km. W tym miejscu skończyły się przyjemności . Wjechaliśmy do miasta i od razu na przywitanie szlaban kolejowy. 10 minut wegetacji. Dalej było tylko gorzej, światła razy 3, ani razu nie udało się załapać na zielone. Takie uroki większych miast. Średnia spadła. Co by tu jeszcze napisać. Aha, pod koniec pościgałem się ze skuterem. Jednak babulka, która prowadziła swojego ścigacza, chyba się przestraszyła, że jakiś tam rowerzysta jej usiadł na kole zastosowała bardzo ciekawą taktykę, mianowicie zwolniła do 25 km/h. W takiej sytuacji zostało mi tylko zrobić jedno – wyprzedzić ją. Tak też zrobiłem. Dalej już wolniej czekając, aż dogoni mnie Maciej, który pod koniec opadł już z sił.

Distance : 66.88
Time : 2:22
Avg. speed : 28.15
MAX speed : 46
Avg. HR : 133
MAX HR : 165
Calories : 899

Drugim etapem był powrót do domu . Maciej postanowił mi towarzyszyć , aż do Biskupiej Woli. Ruszyliśmy koło 19stej. Początek spokojny, ale w przyzwoitym tempie. Towar na plecach nie dawał o sobie znaku. Wiatr praktycznie ustał. Z każdym kilometrem rozkręcaliśmy się. Niestety w Babach zamknął się tuż przed nami szlaban ^^ Akurat z peronu ruszał stary złom z kilkunastoma wagonami z węglem. Nie trzeba chyba opisywać, jak to wyglądało. Niecałe 4 kilometry dalej był nasz punkt postoju, jednak nie było na to czasu. Słońce coraz bardziej się chowało za horyzont. Szybko się pożegnaliśmy, umówiliśmy na następny raz, podziękowałem za solidną gościnę i każdy ruszył w swoją stronę. Włączyłem sobie MUSE, by razem z Belamy i jego świtą dojechać do domu. Nogi chyba bardzo chciały znaleźć się już w domu, gdyż pozwoliły na bardzo szybką jazdę. Pomęczyłem się trochę z dojazdem do Kruszowa, ale poniżej 27 km/h nie spadało. Do Rzgowa, ciągle praktycznie 40+ z jednym postojem na światłach w Tuszynie Majorackim. Sam Rzgów mnie przystopował. S8 robi swoje. 10 minut stania na światłach. Bałem się ruszyć wcześniej, bo zanim z tym plecakiem bym się rozpędził, jakiś TIR mógłby mnie zdmuchnąć . Słońce zaszło, gdy byłem w Babichach, co zmotywowało mnie do jeszcze mocniejszego przykręcenia śruby. Fajnie, że Orla już jest zrobiona tak jak powinna wyglądać już dawno temu, także nie musiałem nigdzie już omijać dziur, czy przyhamowywać.

Distance : 61.91
Time : 2:02
Avg. speed : 30.50
MAX speed : 42
Avg. HR : 146
MAX HR : 167
Calories : 1417

Podsumowując. Wypad bardzo fajny, oby więcej takich ;)

Dane wyjazdu:
115.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

U Macieja

Środa, 12 czerwca 2013 · dodano: 13.06.2013 | Komentarze 5

U Macieja.
Już w zeszłym tygodniu wpadłem na pomysł, by odwiedzić Macieja w Smardzewicach. Jedyną przeszkodą był notorycznie padający deszcz. BA ! Deszcz to chyba mało powiedziane, burze, a w niektórych miejscach podobno i grad. Co się dzieje z tą pogodą ? Uważnie śledziłem, kiedy mogę spodziewać się odrobiny słońca. METEO.PL podało, że pewniejsza aura będzie dzisiaj, dlatego wczoraj wykonałem krótki telefon do Macieja z informacją, że się jutro pojawię u niego. Od razu pochwycił pomysł. Pierwotna wersja była taka, że rano jadę, a późnym popołudniem wracam. Jednak skończyło się na tym, że zostanę na noc, by wrócić następnego dnia pod wieczór, tak aby móc troszkę więcej pokręcić na pięknych asfaltach znajdujących się w okolicy. Wstałem parę minut po 7, zjadłem szybkie, ale solidne śniadanko, które niestety dawało o sobie znać podczas jazdy :P Największym jednak problemem był targany plecak, parę rzeczy musiałem wziąć ze sobą, a to jedyny sposób. Sakiew nie posiadam. Pierwsze 20 kilometrów to istna porażka. Nogi jakby z ołowiu, puls skaczący między 160-175 uderzeń na minutę. Ogólnie nie za wesoło. Odpocząłem trochę na światłach w Kruszowie, gdzie stałem dobre 10 minut… Bez komentarza. Zostało mi 10 km do miejsca zbiórki w Biskupiej Woli. Udało mi się trochę podkręcić tempo i dojechałem spóźniony o jedyne 8 minut. Jak się potem okazało Maciej był tuż przede mną, także można powiedzieć, że byłem na czas. Pierwsze co zrobiłem, to pozbyłem się 2 letniego dziecka, które targałem na plecach ( plecak był naprawdę ciężki) Miałem go już serdecznie dosyć, a to dopiero była połowa trasy za mną. Zostały jedynie 33 km pod wiatr. Można rzecz: SUPER. Uzupełnienie płynów no i w drogę! Jak to mamy w zwyczaju ruszyliśmy ostro od samego początku. 35,37,40,42 i tak dalej i tak do Wolborza, w którym zrobiliśmy kolejny postój. Tym razem na małe co nieco. Nie wiem, co to byłą za okazja, ale dzieci z gimbazy licznie wychodziły z nauczycielami ze szkół i zaczynały mordę drzeć, gdy przejeżdżaliśmy obok nich. Podejrzewam, że w ten o to sposób wyładowują tą burzę hormonów jaką w ten czas przeżywają. Tunel w Wolborzu został w końcu zrobiony, także szybko przecięliśmy S8. Zmieniliśmy trochę trasę, by ominąć spory podjazd. Wyszło 3km więcej, ale nogi jakoś świeższe :P Ostatnie kilometry już spokojniej. Parę minut po 1otej byliśmy u Macieja w domu. Pierwszy etap tego dnia zaliczony.

Distance : 66.32
Time : 2:10:12
Avg speed: 30.51
Max speed : 42
Avg HR : 160
MAX HR : 179
Calories 1712


Etap II - po chemie

Pierwszą rzeczą jaką chciałem zobaczyć, był połamany TREK, który doznał wypadku podczas jazdy w Warszawie. Proszę uważać na świeżą blondynkę-kierowcę (kolejność nie przypadkowa) w Fordzie Eskort, która wymusza pierwszeństwo !! Na szczęście właściciel nie skończył tak jak jego sprzęt ( zdjęcia poniżej) Po krótkim odpoczynku, uzupełnieniu braków w węglowodanach, cukrach I alkoholu (oczywiście to jest żart) poszliśmy popykać trochę w PING-PONGA. Oczywiście Maciej dał mi solidną lekcję. Następnie ruszyliśmy w stronę Tomaszowa Mazowieckiego. Naszym celem było zaopatrzenie się w różnego rodzaju izotoniki, białka i złożone cukry. Krótko mówiąc pojechaliśmy po chemie. Miałem dosyć już jeżdżenia o „suchej” wodzie. Przejadła się(nie jest do końca to dobre określenie, ale wiecie o co chodzi :P). Zainwestowałem 90 zł. Pozdrawiam i polecam.

Distance: 17.29
Time: 0:37
Avg speed: 28
Max speed: 51 (po płaskim)

Etap III – szczytowanie

Niestety czuliśmy niedosyt. 85km to jednak mało. Po solidnym obiedzie, pod wieczór ruszyliśmy w stronę Sławna. Naszym celem była osławiony w okolicy podjazd nazywany „Smardzewickim Galibier”. Ta nazwa nie jest przypadkowa, gdyż naprawdę jest wymagający. Pierwszy podjazd wspólnie. Trochę źle mi się podjeżdżało, gdyż za późno regulowałem przełożenia. O mały włos nie stanąłem w miejscu. Coś ala stójka??;P Jednak było mi to mało, postanowiłem że zmierzę się z podjazdem jeszcze raz. Maciej zrezygnował z drugiego podejścia, nie czuł się najlepiej. Bez rozpędzenia się osiągnąłem prędkość 65km/h! Aż boje się pomyśleć gdybym ruszył z wysokiego C. Drugie podejście było już o wiele lepsze. Kusiło mnie nawet aby podjechać raz jeszcze jednak porzuciłem ten pomysł ze względu na coraz bardziej zachodzące słońce. Równo przed zmrokiem zajechaliśmy do domu. Jakież wielkie było nasze zaskoczenie gdyż na stole czekały na nas naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Niebo w gębie. MNIAM! ;)

Distance: 31
Time: 1:02
Avg. Speed: 29.55
Max. Speed: 65
Avg. HR: 137
Max HR: 175
Calories: 616

Krótko mówiąc, ambitny dzień. Najlepszym tego przykładem, było to, iż poszedłem spać tuż po 22, co jest jakaś anomalią w moim przypadku...

Panie świeć nad jego duszą ! © ArtMac


Koła czekają na nowegy sprzęt . Colnago ? © ArtMac