Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Artmac z miasteczka Pabianice . Mam przejechane 20631.98 kilometrów w tym 477.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Artmac.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Kolarzówka

Dystans całkowity:14288.61 km (w terenie 16.00 km; 0.11%)
Czas w ruchu:459:46
Średnia prędkość:30.50 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:22725 m
Maks. tętno maksymalne:191 (98 %)
Maks. tętno średnie:180 (92 %)
Suma kalorii:145107 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:63.22 km i 2h 03m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
47.31 km 0.00 km teren
01:32 h 30.85 km/h:
Maks. pr.:51.88 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Hardcore.

Czwartek, 13 lutego 2014 · dodano: 13.02.2014 | Komentarze 0

Po przerzuceniu z Radkiem w pracy ponad 16 ton alkoholu wpadliśmy na genialny pomysł, aby po skończeniu roboty pojechać na rower. Chwilę po 15 ruszamy od razu z kopyta. Początek mam trochę kiepski, serce szybko łomocze, ale trzymam się dzielnie koła Radzia. Dopiero przed Sereczynem daję pierwszą mocną zmianę i dalej jakoś poleciało. Trasa przez Tuszyn, Górki Małe, Duże, tak aby dobić się ostatecznie na każdym podjeździe. Skracając, to był mocny trening.
Kategoria Do 50km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
30.41 km 0.00 km teren
01:13 h 24.99 km/h:
Maks. pr.:35.32 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 11.02.2014 | Komentarze 0

Po uczelni i przed pracą wraz z Bartkiem pokręciliśmy się wokół Pabianic. Byłoby więcej kilometrów, aczkolwiek mieliśmy małe problemy z Bartka szosą. Stary dobry Peugeot... Strasznie coś wymarzłem dzisiaj, mimo dość krótkiego dystansu.
Kategoria Do 50km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
46.54 km 0.00 km teren
01:42 h 27.38 km/h:
Maks. pr.:42.39 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Solo.

Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 09.02.2014 | Komentarze 0

Wczoraj wieczorem zgadałem się z Bartkiem, że dzisiaj razem gdzieś się przejedziemy. Niestety nic z tego nie wyszło, bo usnąłem oglądając Kawę na ławę (jak to możliwe było, skoro nasi politycy co chwile podnoszą głos obrzucając się najgorszymi obelgami, szczerze mówiąc, ni wiem..) Pojechałem więc sam. Jak to zwykle bywa spotkałem Bartka. Wracał z Hermanowa. Jak się okazało dobrze, że nie wybrałem się z nim, gdyż zamarzyła mu się jazda w lesie karolewskim. Finał był taki, że zaliczył glebę bawiąc się w łyżwiarza rowerowego, nie wpadając o mało do rowu z wodą.. Ach ta ułańska fantazja. Pogadaliśmy chwilę. I każdy pojechał w swoją stronę. Zaplanowałem trasę do Dłutowa, przez Róże, Ślądkowice.. W Mierzące Dużej rozbawiła mnie sytuacja, gdy mijałem jakieś miejscowe nastolatki, którzy śmigali na składakach. Każdy po kolei wpatrywał się na mnie, a zwłaszcza na mój strój, jakbym był z innej planety. Przynajmniej takie mieli miny :)) Aha dorga do Dłutowa jest w masakrycznym stanie, więc nikomu kto chce przejechać się tam na szosie odradzam tego przedsięwzięcia... Dalej już przez Leszczyny Duże docieram do Bud Dłutowskich i dalej przez Pawlikowice wracam do domu. Kolejny udany trening, nogi jakby dzisiaj odrobinę świeższe i mocniejsze :)
Kategoria Do 50km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
46.09 km 0.00 km teren
01:38 h 28.22 km/h:
Maks. pr.:38.76 km/h
Temperatura:9.0
HR max:177 ( 88%)
HR avg:152 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1160 kcal

No to startujemy !

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 09.02.2014 | Komentarze 0

Długo mnie nie było. A do z powodu pracy, sesji no i przede wszystkim siarczystych mrozów, które mam nadzieję już nas nie nawiedzą ponownie. Od samego początku tego tygodnia zakładałem, że jeżeli tylko taka piękna pogoda utrzyma się do weekendu to nie ma bata, muszę gdzieś w końcu pojechać...

Niestety jak często bywa w naszym kochanym kraju z piątku na sobotę oczywiście zaczął padać deszcz... Mimo to stwierdziłem, że jakoś popołudniu i tak się gdzieś przejadę. Rower i tak mam cały upieprzony od ostatniego razu. Trochę mnie to mierzi, ale jakoś nie miałem czasu, ani ochoty go odrestaurować. Szkoda mi było trochę ciuchów, ale mniejsza z tym jadę i tak. Na pewno zakupię jakieś błotniki na następny zimowy sezon, albo złożę sobie jakiegoś szmelca z błotnikami. To jest jakaś myśl.

Co do samej trasy to wybrałem się w stronę Łasku. Droga piękna, sucha, aż przyjemnie by się jechało gdyby nie wiatr. Naprawdę strasznie mnie przyhamowywał. Jak się później okazało wrażenie silnych podmuchów wynikało z tego, iż co by nie mówić, forma spadła. Bo niby co ? W każdą stronę w jaką jechałem wiatr by w ten sam sposób przeszkadzał ??? Nie, takie rzeczy tylko w ERZE. Po drodze spotykam masę kolarzy. Pojawiali się jak grzyby po deszczu. Super sprawa. Od starszych Panów po jakiś młodych nadambitnych wilczków. Dwóch mnie próbowało łapać, ale im się nie udało. Jakiś tam poziom jeszcze reprezentuję najwyraźniej :)

Pod koniec już zdecydowanie opadłem z sił. Na dodatek na ulicy Wspólnej w Piątkowisku ochlapał mnie samochód. Całą trasę udało mi się jechać o suchych ciucha, a tu proszę jeden pojeb i pozamiatane... Mimo tego i tak jestem zadowolony z pierwszego w tym roku treningu.

ROWER TO JEST TO !
Kategoria Do 50km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
67.06 km 0.00 km teren
02:07 h 31.68 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max:189 ( 94%)
HR avg:165 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1617 kcal

Ustawka łódźka

Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 0

Zgadaliśmy się z Radkiem, iż wybierzemy się dzisiaj na którąś z ustawek. Mieliśmy spotkać się gdzieś w drodze. Nie udało nam się załapać na ustawkę pabianicką. Byłem tylko 3 minuty spóźniony, więc od razu zacząłem ostro gonić, ale chyba nikt nie pojechał, bo do Kerakollu nikogo nie spotkałem.. Natomiast przed Sereczynem podczepiła się pode mnie wesz, tak wesz, a dlaczego ?


Od początku cały czas siedzi mi na kole, mówię OKEJ może za chwilę da zmianę, potem zaczynam delikatnie sugerować, żeby w końcu to uczynił, a facet nic, trzyma się tylko koła. Pod koniec pytam go, czy da w końcu zmianę, on nic. W takim razie spróbowałem kilka razy mocniej szarpnąć, czy to przejeździe w Guzewie, czy na podjeździe w Babichach. Pech chciał, że wiatr wiał nam prosto w twarz, a ja nie mam już formy by rozpędzić się i utrzymać 40km/h przez jakaś dłuższą chwilę. Krótko mówiąc wesz trzymała się dalej koła. Jak nie da się w jedną to trzeba w drugą. Zwolniłem do 20km/h i czekałem co pajac zrobi.. Przejechał się trochę za mną, a potem jakby nigdy nic pojechał do przodu. Oczywiście już w rekreacyjnym tempie. Niepotrzebnie się podpaliłem, gdyż puls mi co chwila skakał do 189. Tylko straciłem nerwy i siły. Delikatnie mówiąc irytują mnie takie pajace, co dają coś z siebie tylko wtedy kiedy trzeba utrzymać koło.

Postanowiłem poczekać na ustawkę łódzką na poboczu trasy katowickiej. Po 5 minutach, ku mojemu zdziwieniu pojawia się Radzio, który jak się okazało też nie zdążył się zebrać na ściganie z Pabianiczanami. Czekamy dobre 15 minut i w końcu pojawia się towarzystwo z Łodzi. Byłem lekko zaskoczony ilością kolarzy, którzy się zebrali. Było ich około 40. Początek spokojnie, tak do 32km/h. Na wysokości Wodzina Prywatnego z tyłu peletonu poszedł atak i zaczęła się zabawa. Pech chciał, że niestety zachciało się chłopakom ścigać tam gdzie są największe dziury i w jedną solidną przejebał#m. Nie zdążyłem zareagować. Jak się potem okazało, takich co ja było co najmniej 7 :/ Coś tam chrupnęło przy rowerze, ale jak się w domu okazało, nic na szczęście się nie stało. Po wyjechaniu z Woli Kamockiej prędkości nie spadają poniżej 42. Przed Wadlewem ktoś pociągnął jeszcze mocniej i nie zdążyłem się już dobrze schować. Pęd powietrza zrobił swoje. Z 54km/h chwila i potem było już 39, a chłopaki oddalali się coraz szybciej. Niestety zaczął też padać deszcz i do domu mimo wszystko musiałem gnać dalej. Przywiozłem ze sobą chyba dodatkowo 2kg brudu :P



Dane wyjazdu:
56.07 km 0.00 km teren
01:54 h 29.51 km/h:
Maks. pr.:40.14 km/h
Temperatura:8.0
HR max:157 ( 78%)
HR avg:136 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1112 kcal

Jeszcze, jeszcze, dawaj !

Wtorek, 19 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Ostatnie 8 stopni w tym roku. Na dodatek słonecznie, co podbija trochę skalę odczuwalnej temperatury. Na tą chwilę nie chce mi się za bardzo rozpisywać co do podsumowania tego krótkiego sezonu. Może potem.

Udało się wrócić z uczelni trochę wcześniej, niż planowałem, dlatego też po powrocie od razu ruszyłem w drogę. Naładowałem się tylko Monsterem i wiśta wio, hulaj dusza piekła nie ma! Powinno niby jechać się lepiej, niż wczoraj z powodu dużo słabszych porywów wiatru, ale jakoś tego nie odczułem. Dawno nie miałem, aż tak niskiego pulsu.. Organizm chyba ma już dosyć. Do Dobruchowa jechało się nieźle. Średnia powyżej 31. Powrót rzecz jasna marny. Końcówka już zdecydowanie słabo, mimo podjęcia próby by mocniej zafiniszować...

KONIEC SEZONU ?
Kategoria 50-100km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
57.27 km 0.00 km teren
01:54 h 30.14 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:7.0
HR max:175 ( 87%)
HR avg:151 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1355 kcal

Czas chyba kończyć sezon? + 6000km zrobione.

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Po intensywnym przeglądaniu ostatnich prognoz pogody stwierdziłem, że są to ostatnie dni w których można w miarę optymalnych warunkach pojechać na rower. Zwłaszcza, że ostatnio nie miałem w ogóle czasu, aby choć na niego spojrzeć. Od samego poranka ładnie świeciło słońce, temperatura niezła jak na połowę listopada, tylko ten wiatr. W porywach do 52km/h.

Chciałem się przejechać swoją pierwszą poważna trasą którą pokonałem swoją Bianką. Idealna na zakończenie sezonu. Przy PCM (Pabianickie Centrum Medyczne, jakby ktoś nie wiedział. UWAGA ! Operują tam zdrowe nogi, bo z chorymi nie są w stanie sobie poradzić !!! xD) odbijam na Hermanów.

Jedzie się ciężko, wiatr prosto w twarz. W Pawlikowicach męczę się strasznie na wiadukcie. Szybko zjeżdżam by tylko odbić w stronę Róży. O dziwo przed wjazdem do owej miejscowości położyli nowy asfalt. Co prawda zajęło im to 5 lat, ale dobre i to. Chociaż ostatnio w ogóle nie dało tam się jeździć, więc chyba MUSIELI to naprawić. Dalej niestety już gorzej. W Róży asfalt jak był kiepski tak jest nadal. A miałem cichą nadzieję.. No cóż...

Dalej kieruję się na Ślądkowice. Prędkość spada coraz bardziej. Próbuję szarpać, ale za szybko mnie przytyka by próbować utrzymać szybsze tempo. Przed Dłutowem, jadąc z Mierzączki Dużej, przez las kolejna niespodzianka tej samej rangi, nowy asfalt. Przymykam już oko, że powinien również tam dawno leżeć, relaksuję się gładką powierzchnią na której mogą spokojnie kręcić się moje koła... W samym Dłutowie przecinam drogę na Bełchatów i przez Tyżewy jadę zmierzyć się z Górkami Małymi i Dużymi. Na szczęście powoli zaczynam mieć wiatr w plecy, co sprawia, że jedzie się o niebo lepiej. Po wyjechaniu na drogę katowicką, zaczynam już szaleć z prędkościami. Do samego domu prędkość nie spada poniżej 31km/h. Poprawiam w ten sposób mizerną średnią 27.50. Jakby to było najważniejsze :P

Ciuchy sprawują się rewelacyjnie, nie odczułem żadnego chłodu podczas jazdy, mimo tak silnego wiatru. Jutro chyba kończę sezon.

+ cel zrealizowany. Stuknęło mi 6000km w tym jakże krótkim sezonie.
Kategoria 50-100km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
64.14 km 0.00 km teren
02:13 h 28.94 km/h:
Maks. pr.:42.79 km/h
Temperatura:9.0
HR max:171 ( 85%)
HR avg:143 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1148 kcal

Ślepak.

Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 10.11.2013 | Komentarze 0

Tydzień przerwy od roweru dobrze mi zrobił. Pogoda całkiem fajna jak na listopad, dlatego też postanowiłem przejechać się z Pabianiczanami... Niestety z powodów technicznych spóźniłem się z 5 minut na zbiórkę ustawki, a więc ostrym tempem ruszyłem w pogoń. Chwilę za krańcówka, na wysokości skrętu na Rydzyny z niewiadomych powodów wycięty jest pas asfaltu na całej szerokości drogi. I tak w dwóch miejscach. Krótko mówiąc przejazd przez drugą przeszkodę skończył się kapciem. Zaledwie 10 metrów i koniec wycieczki. Ostrożnie wracam do domu, by nie uszkodzić opony. Miałem już w ogóle nie jechać, ale 6000 tys. się samo nie zrobi.. Nie mając zapasowej dętki, wziąłem ową z ojca roweru :P 5 minut i znów byłem na rowerze. Tym razem pojechałem w stronę Piątkowiska. Strasznie dużo szosowców...Niestety prawie każdy wracał już do domu...

Spadam na KULT :)))
Kategoria 50-100km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
124.69 km 0.00 km teren
04:03 h 30.79 km/h:
Maks. pr.:47.25 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kurier, czyli wizyta w Smardzewicach

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 02.11.2013 | Komentarze 0

W zeszłym tygodniu kupiłem przez sklep internetowy nowy kask. Stary delikatnie mówiąc najlepsze lata ma za sobą. Poza tym był to zwykły, prosty kask na początek przygody z kolarstwem. Padło na model Specialized Propero II. Mam buty od tej firmy i jestem bardzo zadowolony. Niestety był on zdecydowanie za duży, a nie było modelu niżej. Z faktu, iż Maciek studiuje w Warszawie, a stamtąd ów kask do mnie przyjechał pojechałem dostarczyć go do jego domu w Smardzewicach.

Wyjazd parę minut po 10. Na krańcówce czekam chwilę na Bartka, który testuje w coraz większym stopniu swoją szosę. Przejechaliśmy przez wiadukty w Prawdzie, potem drogą serwisową kierowaliśmy się w stronę Tuszyna. Niestety trasa szybko się skończyła, a więc wdrapaliśmy się na górę na S8kę. Pięęękna droga. Planuje jeszcze w tym sezonie porządnie ją wyeksploatować. W Kruszowie Cycu odbija na Grabice, ja odbijam na Wolbórz. W Biskupiej Woli spotykam się z Maciejem i w drogę. Solidne zmiany i średnia skoczyła nam o 3 oczka. Posiedziałem chwilę u niego, zjadłem pyszne ciasto, przymierzyłem mój kask, ale o model mniejszy i co ?? Jest idealny. Takiego mi potrzeba.

Chyba że ktoś ma jakieś inne propozycję co do kasku ? Cena, myślę tak do 400 zł ??

Dane wyjazdu:
71.86 km 0.00 km teren
02:25 h 29.74 km/h:
Maks. pr.:45.36 km/h
Temperatura:12.0
HR max:169 ( 84%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1620 kcal

Test nowej odzieży, czyli dobrze zainwestowane pieniądze.

Piątek, 1 listopada 2013 · dodano: 01.11.2013 | Komentarze 0

W końcu po 2 tygodniach czekania wczoraj pod wieczór przyjechały ciuchy z Włoch. Oczywiście wybór padł na firmę Nalini. Marka sprawdzona i godna polecenia.
Niestety nietania. Poszło równo 900zł, ale za to kupiłem:

- ciepła kurtę Calce
- koszulkę Cenka
- spodenki chiolite
- ochraniacze Gisa czerowne
- długie rękawiczki Fiamane 1, również czerwone.
- kominiarka Passator

Po odbiorze cieszyłem się jak jakaś nastolatka :P

Wszystkie przygotowania na dzisiejsze święto wykonane, także warto byłoby przetestować zakupy przed pójściem na cmentarz. Z początku chciałem jechać na Łask, ale po wyjechaniu na drogę zaskoczyło mnie brak nawierzchni. Nie chciałem ryzykować złapania gumy, więc szybko odbiłem w stronę Piątkowiska. Początkowe kilometry z bardzo wysokim pulsem i ciężką nogą. Rozkręcam się dopiero na wysokości Woli Żytowskiej. Do Wodzierad jadę cały czas trasą ustawki maratońskiej. W Mikołajewicach musze uważać na samochody, gdyż droga wąska, a nieopodal jest cmentarz. Jakby każdego kierowcę zbawił ten 1 metr bliżej grobów... Odbijam na Lutomiersk, gdzie postanawiam odbić na podjazd na którym ostatnio byłem. Przez Wieś Babiczki dojeżdżam do Aleksandrowa Łódzkiego. Droga pusta, żadnego samochodu, ale asfalt mógłby być trochę lepszy. Do Świątnik cały czas pod wiatr. Na dodatek wymęczyły mnie miejscowe podjazdy.. Rozszerzyłem sobie trasę o Gorzew i Górkę Pabianicką. Trzy pętle drogami serwisowymi. Podjazdy pod wiadukt, szczególnie ten przy Szynkielewie strasznie dają mi w końcu. Ostatni podjazd już bardzo słabo, mimo ostrego szarpania.. Powrót przez Gorkę Pabianicką. Znowu te podjazdy..

Co do ciuchów, to podsumuję zakup tylko jednym słowem. REWELACJA. Szczerze powiedziawszy obrałem się za ciepło. Najbardziej jestem zadowolony z ochraniaczy Gisa i kurtki Calce, która trzyma niesamowicie ciepło nawet przy silnym wietrz. Z czystym sumieniem mogę polecić markę Nalini każdemu kolarzowi :)
Kategoria Kolarzówka, 50-100km