Info
Więcej o mnie.
2015
2014
2013
2012
2011

Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Maj6 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik5 - 0
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień11 - 0
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec15 - 3
- 2014, Maj8 - 2
- 2014, Kwiecień11 - 6
- 2014, Marzec9 - 7
- 2014, Luty6 - 4
- 2013, Grudzień5 - 4
- 2013, Listopad8 - 6
- 2013, Październik14 - 2
- 2013, Wrzesień15 - 6
- 2013, Sierpień15 - 8
- 2013, Lipiec19 - 2
- 2013, Czerwiec16 - 5
- 2013, Maj10 - 1
- 2013, Kwiecień2 - 3
- 2012, Listopad1 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 6
- 2012, Sierpień22 - 11
- 2012, Lipiec10 - 2
- 2012, Czerwiec6 - 2
- 2012, Maj12 - 0
- 2012, Kwiecień14 - 0
- 2012, Marzec7 - 0
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Listopad2 - 0
- 2011, Październik5 - 0
- 2011, Wrzesień24 - 0
- 2011, Sierpień19 - 4
Wpisy archiwalne w kategorii
Kolarzówka
| Dystans całkowity: | 14288.61 km (w terenie 16.00 km; 0.11%) |
| Czas w ruchu: | 459:46 |
| Średnia prędkość: | 30.50 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 76.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 22725 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 191 (98 %) |
| Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
| Suma kalorii: | 145107 kcal |
| Liczba aktywności: | 226 |
| Średnio na aktywność: | 63.22 km i 2h 03m |
| Więcej statystyk | |
Dane wyjazdu:
44.85 km
0.00 km teren
01:39 h
27.18 km/h:
Maks. pr.:46.83 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Prostowanie zmęczonych już kości.
Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 19.07.2013 | Komentarze 0
Dzisiaj miał być dzień odpoczynku, ale wyszedł bardzo leniwy dzień odpoczynku. Śniadanie grubo po 11, gdyż sama pobudka była niewiele wcześniej. Czyścimy trochę rowery po tych dwóch intensywnych dni i parę minut po 14 wyjeżdżamy. Kręcimy wokoło Pabianic, nie oddalając się od nich na 10km, a trasa wyszła całkiem spora. Ciekawostką dnia był atak młodego crossowca na podjeździe w Gorzewie. Mocno nas tym zaskoczył. Recz jasna nie mogło się obyć bez kontrataku. Parę sekund później był już daleko za nami :) Ale brawa za ambicje! Kategoria Do 50km, Kolarzówka, Z Grupą
Dane wyjazdu:
158.46 km
0.00 km teren
05:28 h
28.99 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:166 ( 83%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3322 kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Życiówka Macieja, czyli Góra Kamieńsk w końcu zdobyta!
Czwartek, 18 lipca 2013 · dodano: 18.07.2013 | Komentarze 0
Już wczoraj wieczorem wahaliśmy się co do planów na dzisiejszy dzień.Czy wybrać dzisiaj ustawkę pabianicką, czy też może wybrać się w stronę Bełchatowa ???Wybraliśmy drugą opcję, gdyż noga po wczorajszej jeździe nie była za mocna. Jedno zastrzeżenie co do trasy – jak najmniejszy ruch.
Niestety nie dało się ominąć za bardzo drogi na Dłutów, ale miło wspominamy ten odcinek. Naliczyłem tylko 16 mijających nas samochodów. W ww. miejscowości odbijamy na Jutroszew, gdzie najchętniej by się zostało. Żadnego samochodu, asfalt rewelacyjny. Dalej niestety nie było już tak dobrze. Od momentu wjechania poza powiat łódzki-wschodni jakość nawierzchni zdecydowanie się pogorszył. Odcinek Gutów Mały i Gutów Duży nadaje się tylko do pozostawienia nad nim zmory milczenia. Polecono nam, abyśmy odwiedzili miejscowość Mzurki, ale również szału nie było. Asfalt równie kiepski jak na odcinku, który parę chwil wcześniej zostawiliśmy za plecami. Szybko przejeżdżamy tę wioseczkę i dojeżdżamy do rozwidlenia dróg Piotrków-Bełchatów.
I w tym momencie zaczynam namawiać Macieja do pomysłu odwiedzenia i znalezienia w końcu drogi na najwyższy punkt położony w naszym województwie. Jakby ktoś nie wiedział mowa tu o Górze Kamieńsk.
Ruszamy. Weryfikujemy od razu trochę tempo, gdyż obecnym tempem raczej byśmy nie dojechali na miejsce. Tak więc po 40km z średnią 31 zaczynamy jechać do Bełchatowa, do którego wpadamy parę minut po dwunastej. Tempo od razu spada, gdyż mając w pamięci trasę sprzed dwóch lat, kiedy kierowcy bardzo nieżyczliwie zachowują się wobec rowerzystów nawet szosowy zajmujących ich ukochaną drogę. „W końcu macie drogą rowerową zrobioną, pajace” – pamiętam to jak do dzisiaj. Gdyby chodziło tylko o takie gęganie, to byśmy to olali, ale trąbienie po pewnym czasie zaczyna wkurwiać. Średnia więc spada do 30km, czyli i tak nie jest źle.
Skręcamy na Kamieńsk i zaczynają się powoli schody. Najpierw dojeżdżamy do owej miejscowości. Po czym stwierdzam, że na pewno za daleko pojechaliśmy. Odpalam gdzieś na poboczu "internety", ale po EDGU strasznie topornie szło serfowanie :/ Po 10 minutach znajduję na jakimś forum, że podjazd zaczyna się w miejscowości Piaski. Odpalam nawigację od Google i jedziemy w wyznaczonym kierunku.
I co ?
Oczywiście nie dojechaliśmy na miejsce, a więc pozostaje dowiedzieć się czegoś od miejscowych. Pierwszy jegomość, ogrodnik, stwierdza, że powinniśmy zawrócić dwa kilometry i odbić pod wyciąg. Po dojechaniu na miejsce oczywiście podjazdu nigdzie nie ma. Jest za to wyciąg i ładna restauracja. Wchodzimy, szykują już dla nas kartę dań, a tu ZONK.
„Wie Pani może gdzie jest ASFALTOWY podjazd pod tę górkę za oknem, bo mamy już prawie 100 km w nogach i nie mamy już za dużo sił żeby kręcić tak w kółko??”
Młoda Pani z konsternacją na twarzy odpowiada „ Nie ma takiego podjazdu. Musicie Panowie u nas wypożyczyć rower downhillowy podjechać wyciągiem i zjechać sobie na dół. Innej możliwości nie ma”
Popukałem się w głowę i mimo wszystko grzecznie się pożegnaliśmy. Smutno na pewno było karcie dań, która tak ochoczo chciała znaleźć się w naszych dłoniach ^^ Podejmuję ostatnią próbę znalezienia czegoś konkretnego w Internetach i co?? BINGO !
Jedziemy w stronę Kleszczowa gdzieś w połowie są owe Piaski. Ruszamy mimo wszystko z mieszanymi odczuciami, ale niepotrzebnie, trafiliśmy. Niestety sklepu nigdzie po drodze nie było, więc wjeżdżamy na pustym baku. Pierwsze dwa odcinki do góry to istna masakra. Od razu pojawiają się myśli, „zawróć, daruj sobie, nie dasz rady” Decydujemy się jechać dalej, akurat mija nas Tir, jadący odpowiednim tempem dlatego się podczepiamy. Jakoś idzie do przodu. Podjeżdżam na szczyt pierwszy, czekam na Macieja, aby cyknął mi jakąś ładną fotkę.
I w dół.
Nie chcieliśmy skończyć jak niektórzy kolarze, którzy połamali na tym zjeździe nie jadą cześć swojego ciała, dlatego zjazd spokojny. Bez rozpędzania się. Na dole mamy przejechane równo 100km. Powrót pod wiatr, ale nawet o nim nie myśleliśmy. W głowie siedział nam tylko jakże piękne dwa słowa: SKLEP SPOŻYWCZY i znajdujący się w nim jakieś izotoniki, energetyki coś w tym stylu. Pierwszy znaleźliśmy dopiero prawie przy Bełchatowie. Produktów jakże nam teraz potrzebnych rzecz jasna nie było. Skończyło się na 2l coli, odlewamy do bidonów ile się tylko da reszta szybciutko dopita. Szkoda, że była ciepła. Trudno zaopatrzyć się w sklepie w lodówkę. Prawda?? I dalej w drogę. Coraz wolniej, gdyż sił nam już sporo ubyło..
Pierwsze myśli: dojechać do Wadlewa. Na rondzie wyłapujemy kolejny sklep, ale szybko z niego wychodzimy. „PowerRade poproszę!” miła odpowiedź: „Nie ma. Od razu mówię, że nie posiadamy tego typu napojów” Maciejowi puszczają nerwy i rzuca się na Panią nas obsługującą z słowami na ustach: „Giń szmato” Oczywiście tak zrobił w myślach gdy już zezłoszczony dosiadał swoim zmęczonym tyłkiem TREKA. I tak dojeżdżamy do domu. W sumie nic nie boli, czuć tylko dzisiejsze słoneczko trochę. Zobaczymy co będzie jutro.
W sobotę wybieramy się na ustawkę pabianicką. Mamy nadzieję, że organizm dojdzie do siebie.
Dobranoc.

Szczyt szczytów. Niestety krzaki zasłoniły, jakże piękną elekrownię bełchatowską© ArtMac
Kategoria 150-200km, Kolarzówka, Z Grupą
Dane wyjazdu:
48.24 km
0.00 km teren
01:31 h
31.81 km/h:
Maks. pr.:46.01 km/h
Temperatura:21.0
HR max:167 ( 83%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1059 kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
P.Ł.CH.K.L.
Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 16.07.2013 | Komentarze 0
czyli trening przez Pabianice, Łask, Chorzeszów, Kwiatkowice, Lutomiersk. Bez szaleństwa, gdyż jutro wpada do mnie Maciej na parę dni. Kategoria Do 50km, Kolarzówka
Dane wyjazdu:
58.15 km
0.00 km teren
01:47 h
32.61 km/h:
Maks. pr.:46.01 km/h
Temperatura:21.0
HR max:179 ( 89%)
HR avg:155 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1267 kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Być jak Chris Froome.
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0
Tak jak w zeszłym tygodniu spędziłem sporo czasu na oglądaniu najciekawszych, bo górskich etapów z Wielkiej Pętli. W zeszłą niedziele Pireneje, dzisiaj przedsmak przed Alpami, słynny podjazd pod Mont Ventoux. Jest jednak coś co łączy te dni. Chris Froome i jego miażdżący popis wytrzymałości, siły zarówno psychicznej jak i fizycznej, szybkości i można by jeszcze znaleźć kilka rzeczowników pasujących do tego brytyjskiego kolarza. Nie dość iż team Sky liczy już tylko 7, a chłopaki po prostu nie mają sobie równych. Ale jest jednak różnica, między takimi wspaniałymi zwycięstwami, a zwycięstwami równie wspaniałymi tylko sprzed 10 lat. Różnica ? Mowa o dopingu. W ubiegłej dekadzie nikt podczas transmisji, zarówno polskiej jak i w innych krajach, nie odnosił się do zwycięstwa dzięki niedozwolonym środkom. Dzisiaj naliczyłem z 5-6 odniesień, pytań, czy aby ten genialny lider teamu SKY jest całkowicie czysty ?? Czas pokaże, czy mówi prawdę. Armstrong zwodził wszystkich 10 lat, także Chris będzie miał jeszcze szanse uchodzić za genialnego kolarza. Oczywiście, chciałbym żeby mówił prawdę, ale za dużo już legend mówiło to samo, żeby być tak bezkrytycznym i zawierzyć bezgranicznie w słowa Brytyjczyka.Jednakże po skończeniu etapu od razu ruszyłem na rower, by być jak Chris Froome Czysty. Ruszyłem od samego początku bardzo mocno, do Łasku, pod wiatr, mocny wiatr. W Kolumnie zaczyna padać i to coraz mocniej. Przyspieszam jeszcze bardziej, gdyż może uda się uciec czarnym chmurom nade mną. Udało się :) Średnia spada z 32 do 31.5 z powodu świateł, które mnie załapały w Łasku. Staram się trochę odrobić straty , ale wiatr nieustannie przeszkadza. Nawet po odbiciu do Chorzeszowa jedzie się ciężko. Miałem stamtąd odbić bezpośrednio na Pabianice, ale stwierdziłem iż pojadę jeszcze dalej. Tak trafiłem przez Alfonsów do Lutomierska, gdzie przejechałem się po wszystkich możliwych dziurach. Nie było jak lawirować miedzy nimi, z powodu bardzo dużej ilości samochodów wracających z podmiejskich działeczek. Rozrzedziło się w Świątnikach, ale tam już asfalt jest równiutki jak blat tapicerski. Szczęściem to nie można nazwać ?. Odbijam na podjazdy w Górce Pabianickiej, gdzie tempo wcale mi nie spada. Ostatnia długa od szpitala pokonana tak jakbym jechał skuterem. Skąd wiem ? A bo najpierw złapałem owy pojazd, a potem zostawiłem go w tyle. Mocny finisz i tyle na ten temat. Piona !
Kategoria 50-100km, Kolarzówka
Dane wyjazdu:
60.41 km
0.00 km teren
01:51 h
32.65 km/h:
Maks. pr.:51.88 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Dawno mnie nie było.
Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 0
Od bardzo intensywnego nocnego życia od czwartku w końcu trzeba było przerwać dobrą passę i wrócić na właściwą drogę. Planowałem pojechać jakoś rano, ale delikatnie mówiąc byłem jeszcze przymulony. Postanowiłem, że obejrzę Tour de France i zaraz potem wyruszę, zmotywowany widokiem chłopaków, którzy w Pirenejach potrafią wykręcić średnią powyżej 35 km/h. Chris Froome, nowa gwiazda kolarstwa. Po wczorajszym genialnej pracy całego zespołu Sky Brytyjczyk zdobywa żółtą koszulkę (czyżby trochę nie za szybko??) Dzisiaj został sam. Jednak nie dał urwać się Quintana i całemu zespołowi Movistar. Jechał naprawdę dobrze. Przypomina mi swoim stylem jazdy pewną upadłą niedawno legendę (oby nie brał z niego przykładu w pewnym aspektach tego sportu...) Pierwsze 10 km bardzo ciężko, noga nie leży. W Janowicach wyczaiłem jakiegoś chłopaka na szosie gdzieś około 2 kilometry przede mną. Przyspieszyłem. Liczyłem na to, żeby odbił na Łask, bo sam chciałem w tym kierunku pojechać. Tak też się stało. Łapię go w Kiki, wyrównałem trochę oddech i ruszam do przodu. Do samego Łasku jedzie mi się na kole, nie dając zmian. Utrzymał się mimo solidnego podjazdu w Anielinie i jeszcze mocniejszego finiszu przed Łaskiem ( 50km/h) Jednak na przejeździe kolejowym zostaje w tyle. Po wyjechaniu na trasę do Pabianic zwalniam, czekam na niego, ale chyba nie miał już siły na nic więcej. Sam już kręcę w dużo spokojniejszym tempie, aż do Kolumny, gdzie jeszcze raz się rozkręcam. I tak do samego domu. Kategoria 50-100km, Kolarzówka
Dane wyjazdu:
128.00 km
0.00 km teren
04:20 h
29.54 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
TREK i przyjaciele...
Wtorek, 2 lipca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 1
Po niedzielnej przejażdżce, która mnie strasznie wymęczyła postanowiłem nie kręcić przez dwa dni czyt. wczoraj i dzisiaj. Wczoraj udało mi się zrealizować plan idealnie. Leżałem i pachniałem. No może oprócz wieczornego pozytywnego męczenia się ze sztangą. Dzisiejszy dzień zacząłem podobnie, przerobiłem parę artykułów. Zabrałem się w końcu za listę 100 najbogatszch Polaków z listy tygodnika Wprost, a nu nagle telefon. Maciej przez przypadek kręci niedaleko Pabianic. Pyta czy może wpaść.OKEJ stary wpadaj, o Kulczyku i innych rekinach biznesu poczytam trochę później. Wyjechałem mu naprzeciw , bo przez niekończącą się budowę drogi S8 chłopak trochę się zgubił. Tak oto przekręciłem pierwsze 20 km tego dnia. Podczas powrotu do domu, podziwiałem jego nowy nabytek, który jest jeszcze lepszy od poprzedniego. Ot miła rekompensata po wypadku z maja. Mowa tu o TREKU Madone 5.2 na kosmicznych kołach Vision. ODLOT ! Rower robi mega wrażenie. Posiedzieliśmy trochę u mnie dopełniając przy okazji ubytek węglowodanów i ruszyliśmy w stronę Piątkowiska.
Maciej pozwolił mi przez kolejne 46 km poczuć się bliżej nieba. Krótko mówiąc „dosiadłem” TREKA. Jechało się bardzo przyjemnie. Każda mała nierówność pożerana była przez carbon z najwyższej półki. Najwyższa jakość wygody i jakości. Po prostu nie da się nie chwalić takiej maszyny. Jednak aby nie było tak słodko, to dwa małe szkopuły takie koła mają. Mianowicie ciężko się rusza i podjeżdża pod wzniesienia, ale czy to istotne przy masie tylu pozytywów ??
Po kolejnym powrocie do domu mieliśmy już ponad 66km. A na miejscu kolejna przyjemność, pizza z najlepszej pizzerii w Pabianicach. Mowa o La Vedze (polecam nr 60, pizza z kurczakiem, poezja) + relacja Tour De France. Trzymanie mocno kciuków za Kwiatka. Do naszego wyjazdu Omega prowadziła. Sky i Garimin rzekomo najtrudniejsi rywale nie dali radę, czyli co ?? Polak z żółtą koszulką po 15 latach ? Niestety nie :/ Ale Michaś jeszcze pewnie powalczy. Dorzuciłem kolejne 62 km. I Razem wyszło mi tego dnia 128. A miałem odpoczywać, ale jak tu nie kręcić ??
+ z pulsometrem znowu się coś pieprzy. Jak tak dalej pójdzie poleci przez okno. Mam go już serdecznie dosyć :/

Ja + nieziemska maszyna. Jest OKEJ :)© ArtMac
Kategoria 100-150km, Kolarzówka, Z Grupą
Dane wyjazdu:
47.06 km
0.00 km teren
01:30 h
31.37 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Chorzeszów.
Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 0
Pierwsze 33 km mocno, następne z lekkim kryzysem i pod wiatr. Końcówka mocniejsza. Kategoria Do 50km, Kolarzówka
Dane wyjazdu:
133.00 km
0.00 km teren
04:39 h
28.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Rekreacyjnie + mocny finisz.
Piątek, 28 czerwca 2013 · dodano: 28.06.2013 | Komentarze 0
W końcu znalazłem czas na rower. Wyjazd miał być na crossie z kolegą, jednak cross się wyłamał, kolega nie. Poszła mi wczoraj szprycha kiedy wracałem z roboty. Pojechałem od razu do serwisu na Kościuszki jednak nie było miejsca by zostawić cały rower, dlatego też wróciłem tam dzisiaj tylko z kołem. W zaistniałej sytuacji zmuszony byłem pojechać na szosie. Bartek strasznie narzekał, że nie da rady, że za szybko będę jechał, że chyba wróci do domu i inne inwektywy. Ale i tak wiedziałem, że pojedzie. W końcu po ponad miesiącu nie jeżdżenia jakby można było odmówić sobie tej przyjemności zmierzenia się z silnymi podmuchami wiatru i szalonymi kierowcami na drogach ???Większość obranej trasy to droga ustawki pabianickiej rozszerzona o dojazd do Łasku przez Wadlew, Kuźnice, Gucin. Bartek cały czas na kole. Prędkość między 25-33. Udało mu się utrzymać przez 50km. Potem tempo spadło. 30km ostatnich pokonujemy iście rekreacyjnie. Rozstajemy się tuż przy małym ryneczku na Bugaju. Będąc już prawie przy domu, postanowiłem, że dokręcę jeszcze do 100km. Wyszło na tym, iż skończyłem na 133 km.
Kategoria Kolarzówka, 100-150km
Dane wyjazdu:
81.49 km
0.00 km teren
02:37 h
31.14 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:167 ( 83%)
HR avg:148 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1752 kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
Upał part II.
Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 0
Pobudka o 6:15 nie była przypadkowa. Chciałem ruszyć w trasę najwcześniej jak to możliwe z dwóch powodów. Pierwszy dość błahy, panujący od 4 dni upał. O 7 rano było „zaledwie” 17 stopni. Drugi, umówiłem się, że koło 11 odstawię samochód do serwisu. A ochotę miałem na dłuższą podróż.Chciałem pojechać trasą ustawki pabianickiej, ale tuż po wyjechaniu na drogę katowicką, zweryfikowałem plany. Powód ? Wiatr. I to bardzo silny. Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło jechać tym odcinkiem tak wolno, jednocześnie przy tak mocnym kręceniu. Średnia i tak całkiem przyzwoita jak na warunki (29.5) Zdobyć Kruszów i odbić na Biskupią Wolę, tak mniej więcej to wyglądało. I tak też się stało. Wyszło mi około 33 km pod wiatr, szybko, mocno ile tylko się dało, a nie byłem, aż tak bardzo ujechany. Krótki pit-stop na batoniki i uzupełnienie płynów i dalej wiśta wio w stronę Koluszek. Przez 10 km jechało się bardzo przyjemnie, a to z powodu wypięcia się tyłkiem do wiatru. Czy nie może być tak zawsze ? :P Niemniej to co dobre szybko się kończy. I chwilę potem znów jechałem pod wiatr, aż do dojechania do ronda. Kusiło mnie trochę, żeby pojechać do Koluszek, aczkolwiek nie wyrobiłbym się w czasie. Pomysł trzeba było porzucić, albo lepsze słowo, odłożyć w czasie ;)
Nigdy jeszcze nie jechałem tym odcinkiem do Pabianic. Niestety trochę się rozczarowałem. Co prawda z początku asfalt był równy, gładki i aż się prosiło by przycisnąć mocniej. Jednak potem było już coraz gorzej. Dziura za dziura, koleiny, lawirowałem między nimi co było niezbyt rozsądne z powodu wyprzedzających mnie co chwilę Tirów. A drogą wąska, no ale co zrobić ?
Okazało się, że do domu mam jeszcze 30 km, co mnie przyznam szczerze zdziwiło pozytywnie, gdyż wyjdzie mi i tak dłuższa trasa. Do samego końca uważałem by tylko nie wjechał we mnie Tir, poza tym było wszystko OKEJ..
Trasa :
Pabianice -> Sereczyn -> Czyżeminek -> Guzew -> Babichy -> Rzgów -> Tuszyn -> Kruszów -> Grabina Wola -> Szynczyce – Biskupia Wola -> Kalska Wola -> Kalinów -> Będków -> Będków Kolania -> Łaznów -> Rokiciny -> Eufeminów -> Łaznowska Wola -> Karpin -> Brójce -> Wola Rakowa -> Giemzówek -> Rzgów -> Pabianice.
Kategoria 50-100km, Kolarzówka
Dane wyjazdu:
130.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bianchi Carbon Tech 928
U Macieja, dzień drugi.
Czwartek, 13 czerwca 2013 · dodano: 13.06.2013 | Komentarze 0
U Macieja, dzień drugi.Drugi i zarazem ostatni dzień u Macieja. Założeniem były dwie trasy. Pierwsza miała warunkować spokojny i bezpieczny powrót do domu (druga trasa) Mówiąc krótko żebym był w stanie po prostu dojechać . Pobudka parę minut po 8. Na śniadanie gospodarz przygotował kurczaka w sosie pomidorowym z makaronem, super danie, ale trzeba było trochę poczekać, aż dobrze się ułoży w żołądku :P Ruszamy równo o 11 w stronę Tomaszowa Mazowieckiego z którego odbijamy na Spałę. Przecinamy drogę numer 48 i po brukowej kostce (solidny masaż na wszystkie partie mięśniowe) docieramy do pięknego miejsca dla kolarzy. Równiutki asfalt, wokół tylko las i śpiew ptaków. I tak 10 kilometrów! Rewelacja. Jedynym minusem było parę ciężarówek, które ścinały drzewa. Bez zatrzymania się i zejścia na pobocze się nie obeszło. Ale dało się przeżyć. Dalej miało być jeszcze lepiej, gdyż po wyjechaniu owej trasy wpadliśmy na drogę serwisową przy odcinku S8. Cały szeroki pas na nas. Wahaliśmy się chwilę, czy odbić w stronę Tomaszowa Mazowieckiego, czy może Rawy Mazowieckiej. Pierwszą opcja skończyłaby się zapewne trzema cyframi na liczniku. Byłoby to w naszym zasięgu, ale niestety wieczorem miałem 65 km do domu z 10kg plecakiem, także nie zaryzykowaliśmy tej opcji. Ruszyliśmy w przeciwną stronę od Rawy. Trzy ronda bez ruchu, tak to cały czas, albo pod górę albo w dół po całej szerokości drogi. Rewelacja [2] Wyszło około 11 km. W tym miejscu skończyły się przyjemności . Wjechaliśmy do miasta i od razu na przywitanie szlaban kolejowy. 10 minut wegetacji. Dalej było tylko gorzej, światła razy 3, ani razu nie udało się załapać na zielone. Takie uroki większych miast. Średnia spadła. Co by tu jeszcze napisać. Aha, pod koniec pościgałem się ze skuterem. Jednak babulka, która prowadziła swojego ścigacza, chyba się przestraszyła, że jakiś tam rowerzysta jej usiadł na kole zastosowała bardzo ciekawą taktykę, mianowicie zwolniła do 25 km/h. W takiej sytuacji zostało mi tylko zrobić jedno – wyprzedzić ją. Tak też zrobiłem. Dalej już wolniej czekając, aż dogoni mnie Maciej, który pod koniec opadł już z sił.
Distance : 66.88
Time : 2:22
Avg. speed : 28.15
MAX speed : 46
Avg. HR : 133
MAX HR : 165
Calories : 899
Drugim etapem był powrót do domu . Maciej postanowił mi towarzyszyć , aż do Biskupiej Woli. Ruszyliśmy koło 19stej. Początek spokojny, ale w przyzwoitym tempie. Towar na plecach nie dawał o sobie znaku. Wiatr praktycznie ustał. Z każdym kilometrem rozkręcaliśmy się. Niestety w Babach zamknął się tuż przed nami szlaban ^^ Akurat z peronu ruszał stary złom z kilkunastoma wagonami z węglem. Nie trzeba chyba opisywać, jak to wyglądało. Niecałe 4 kilometry dalej był nasz punkt postoju, jednak nie było na to czasu. Słońce coraz bardziej się chowało za horyzont. Szybko się pożegnaliśmy, umówiliśmy na następny raz, podziękowałem za solidną gościnę i każdy ruszył w swoją stronę. Włączyłem sobie MUSE, by razem z Belamy i jego świtą dojechać do domu. Nogi chyba bardzo chciały znaleźć się już w domu, gdyż pozwoliły na bardzo szybką jazdę. Pomęczyłem się trochę z dojazdem do Kruszowa, ale poniżej 27 km/h nie spadało. Do Rzgowa, ciągle praktycznie 40+ z jednym postojem na światłach w Tuszynie Majorackim. Sam Rzgów mnie przystopował. S8 robi swoje. 10 minut stania na światłach. Bałem się ruszyć wcześniej, bo zanim z tym plecakiem bym się rozpędził, jakiś TIR mógłby mnie zdmuchnąć . Słońce zaszło, gdy byłem w Babichach, co zmotywowało mnie do jeszcze mocniejszego przykręcenia śruby. Fajnie, że Orla już jest zrobiona tak jak powinna wyglądać już dawno temu, także nie musiałem nigdzie już omijać dziur, czy przyhamowywać.
Distance : 61.91
Time : 2:02
Avg. speed : 30.50
MAX speed : 42
Avg. HR : 146
MAX HR : 167
Calories : 1417
Podsumowując. Wypad bardzo fajny, oby więcej takich ;)
Kategoria 100-150km, Kolarzówka, Z Grupą