Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Artmac z miasteczka Pabianice . Mam przejechane 20631.98 kilometrów w tym 477.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Artmac.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1271.62 km (w terenie 60.06 km; 4.72%)
Czas w ruchu:43:00
Średnia prędkość:27.24 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:179 (89 %)
Maks. tętno średnie:155 (77 %)
Suma kalorii:10596 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:66.93 km i 2h 23m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.81 km 0.00 km teren
01:34 h 27.96 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Babichy i okolice...

Środa, 31 lipca 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 0

Do Babich, następnie przez Rydzyny, Pawlikowice, Terenin i do domu.
Kategoria Cross, Do 50km


Dane wyjazdu:
53.98 km 23.00 km teren
02:31 h 21.45 km/h:
Maks. pr.:35.42 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Radar w Anielinie.

Wtorek, 30 lipca 2013 · dodano: 31.07.2013 | Komentarze 1

Już od dawna planowaliśmy tę wycieczkę do Anielina. Dzisiaj udało się nam w końcu zebrać. Wyruszamy mocno po południu. Od razu da się odczuć przyjemny spadek temperatury. Chyba wszyscy na to czekali z utęsknieniem ? Jedynym ALE był wiatr, który był dość uciążliwy zwłaszcza w swoich maksymalnych porywach. Przyhamowywał nas w parę sekund. Niezrażeni kierujemy się najpierw do Piątkowiska, by na wiadukcie odbić na drogę serwisową tak aby trafić do drogi Łask-Chorzeszów poprzez drogi leśne. Wiatr przestał być problemem :) Ale oczywiście w przyrodzie nic nie ginie. Mowa tu o piasku. Było tego tak dużo, że kilka razy musieliśmy rowery prowadzić w najgorszym wypadku bujać się na prawo i lewo, tak jakbyśmy robili DRIFTY. Strasznie to męczące zwłaszcza jeśli jedzie się na crossie. Ale coś za coś.

Przez Markówkę, Marianów i Mauryców dojechaliśmy do Kiki, gdzie urządziliśmy mały pit-stop, aby określić dalszy kierunek jazdy. Postanowiliśmy, że pojedziemy w stronę Łasku i to nie był błąd. Za lasem kończącym się przed Anielinem na horyzoncie pojawił się nasz cel podróży. Charakterystyczna wielka, biała kula przypominająca piłkę do nogi (z powodu licznych "łat")

Oczywiście jak to mamy w zwyczaju chcieliśmy pójść tzn. pojechać po najmniejszej linii oporu, czyli dotrzeć na miejsce w linii prostej. Zaczęło się nieźle najpierw ubita droga, potem leśna ścieżka, polna dróżka i zaczęły się schody... Najpierw jedziemy przez pole. W górę i w dół, w górę i w dół i tak, aż do momentu, aż Bartek o mało nie wyleciał przez kierownice. Powód ? Rów porośnięty tak dużą ilością wszelakiej flory, iż wyglądało to na spokojny przejazd przez trawkę. Na szczęście prędkość nie była zabójcza i obyło się bez karetki :) Ufff. 100 metrów dalej stwierdzamy, że nie ma sensu jechać dalej, bo po prostu skończyła się droga tzn. pole. A do celu jedyne 150 metrów...

No cóż jedziemy do Wiewiórczyna, gdzie znajdujemy oczywiście drogę asfaltową prowadzącą oczywiście do naszego śmiesznego obiektu. Warto tutaj zaznaczyć, iż w połowie trasy zostaliśmy poddani próbie. Szatan pod postacią ośrodka konferencyjno-wypoczynkowego o wielce wymownej nazwie "DZIKIE WINO" kusił nas niezmiernie. Jednakże nie ulegliśmy i dodarliśmy tam gdzie chcieliśmy od samego początku.

Niestety okazało się, że nie dojedziemy do samego celu, gdyż otacza go wysoka siatka i żółta tabliczka w różnych językach: OBIEKT WOJSKOWY. WSTĘP WZBRONIONY ! Najprawdopodobniej jest to jakiś radar ?. Obcykaliśmy wszystko dookoła. Nie wiem dlaczego, ale nikt nie wyskoczył z bronią w ręku i nie zarekwirował naszych tajnych aparatów, ale to nie nasz problem :D Na do widzenia rzuciliśmy krótkie ALLAH AKBAR i ruszyliśmy w stronę Łasku.

Odbiliśmy do miejscowości Wronowice, gdzie z początku planowałem wybrać się następnym razem tą trasą na szosie. Pomysł szybko upadł. Kilkanaście metrów dalej zaczęły się takie dziury, że solidnie ten odcinek zraził nas do siebie. W Orpelowie zmuszeni zostaliśmy wyjechać na drogę 14. Szybko jednak dojechaliśmy do Dobronia, gdzie odbiliśmy tak, aby do domu dojechać już przez las Karolewski... Do domu wróciłem parę minut po 21. Pesto czekało już na mnie na stole :) Bona apetit !

DZIKIE WINO. Nazwa po prostu powala ! PR pierwsza klasa. Do błogiej rozkoszy dzieli nas jedyne 50 metrów ! :p © ArtMac


Cel podróży. Niestety siedzi za kratatmi © ArtMac


Aż strach się bać © ArtMac
Kategoria 50-100km, Cross


Dane wyjazdu:
49.53 km 23.02 km teren
02:20 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:34.47 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Geocaching, czli OFFROAD.

Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 28.07.2013 | Komentarze 0

W samo południe wraz z Bartkiem wyruszyliśmy poszukiwać kolejnych cennych zdobyczy jakie kryją się w skrzynki... Przeważnie trasa prowadziła przez pola, lasy, i trawy. Raz zmuszeni byliśmy przeskakiwać z rowerami przez strumyk. Do domu wróciłem jakbym wykręcił na szosie co najmniej 100km.
Ciekawe, czy to przez upał, czy trudność w terenie ?

Jeśli ktoś nie wie co to jest GOECASCHING, a jest zainteresowany to odsyłam do linku: GEOCACHING

Hej ho! Hej ho! Przez pola by się szło ... Szukamy celu podróży © ArtMac


Pierdo#@ nie jadę dalej, czyli bunt ! © ArtMac




Offroad © ArtMac
Kategoria Cross, Do 50km, Z Grupą


Dane wyjazdu:
35.48 km 1.00 km teren
01:46 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

with Paula part II

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 0

Pod wieczór dostaję sms'a czy bym nie potowarzyszył Paulinie w jeździe. Jakże mógłbym odmówić ? :P
Kategoria Cross, Do 50km


Dane wyjazdu:
90.43 km 0.00 km teren
02:53 h 31.36 km/h:
Maks. pr.:50.24 km/h
Temperatura:34.0
HR max:174 ( 87%)
HR avg:152 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1878 kcal

Pierwszy kryzys.

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 0

Jutro może coś napiszę. Ogólnie to upał, kryzys 30km przed domem i nieoczekiwana pomoc przy sklepie.
Kategoria 50-100km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
47.19 km 0.00 km teren
01:32 h 30.78 km/h:
Maks. pr.:53.52 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Spokojnie.

Czwartek, 25 lipca 2013 · dodano: 25.07.2013 | Komentarze 0

Ostatnie 3 dni głównie zajmowała mi książką pod wielce enigmatycznym tytułem: "Wyścig tajemnic" Jest to szokująca, ale i bardzo szczera opowieść byłego kolarza Tylera Hamiltona, który w latach 1995-2002 ścigał się wraz z Lancem Amstronkieg w zespole U.S. Postal. Jeśli ktoś chce zobaczyć jak wyglądała "era cyborgów" albo jak kto woli legend kolarstwa, to z całego serca mogę polecić ową pozycję. Będziecie naprawdę wstrząśnięci !

"Liczy się tylko zwycięstwo, dupki !"

Po skończeniu, chciałem odreagować trochę, a jakże, kręcąc na rowerze. Spokojnie, gdyż nie jadłem nic specjalnego. Ruszyłem w stronę Piątkowiska, przeleciałem całe by odbić na Kudrowice. Odbijam następnie na Konin, potem Świątniki, skręcam na Górkę Pabianicką, by zaraz odbić w stronę kościoła na lekkim wzgórzu. Skręcam następnie na Gorzew, robię kółeczko przez Łódź, by następnie męczyć się na podjeździe już w chyba Górce Pabianickiej. Zamiast wrócić w stronę kościoła jadę do wiaduktu. Dwa koła na drodze serwisowej. Nacikam tylko mocniej na pedały podjeżdżając na wiadukty, gdzie serwisowe drogi mają swój początek. Następnie wracam do Górki Pabianickiej i przez wszystkie dostępne tam wzniesienia wracam do domu. Na ostatnim wiadukcie, próbuje mnie złapać jakiś kolarz jednak do ulicy Wspólnej mu się to nie udaje, gdzie musiałem stać parę chwil i ustąpić pierwszeństwa. Powrót już spokojny, gdyż jakiś pajac z zimnym łokciem próbował się kozaczyć na drodze jakimś starym, zdezelowanym oplem.. Trolololo Panie "kierowco"

Wyszło 47km, a to cała trasa niecałe 5km od Pabianic :)
Kategoria Do 50km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
69.04 km 0.00 km teren
02:05 h 33.14 km/h:
Maks. pr.:46.83 km/h
Temperatura:20.0
HR max:165 ( 82%)
HR avg:150 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1396 kcal

Stójka - czyli pełno Tirów na drodze.

Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 0

Opis później, parę obowiązków do wykonania. 67 Tirów dzisiaj mnie minęło ! :o
Kategoria 50-100km, Kolarzówka


Dane wyjazdu:
100.62 km 0.00 km teren
03:16 h 30.80 km/h:
Maks. pr.:52.39 km/h
Temperatura:22.0
HR max:172 ( 86%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1674 kcal

Solidnie na pożegnanie.

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 0

Mieliśmy na ostatni dzień pojechać z ustawką pabianicką. Czekamy o 10 na pętli. Nikogo nie ma, więc postanowiliśmy, że może już pojechali? Szybki SPEED przez 10km, ale nikogo nie złapaliśmy. Poczekaliśmy chwilę przy KeraKollu, przejechał tylko jeden straszy kolarz. Coś mi się popieprzyło. Byłem świecie przekonany, że i dzisiaj jedzie jakaś grupa z Pabianic. Radek rozwiał moje wątpliwości, informując mnie, iż w soboty jedzie tylko ustawka maratońska. No trudno. Może innym razem. Maciej stwierdził, że wraca w takim razie do domu na żagle, więc pojechałem z nim, aż za Wolbórz. W ten oto sposób skończyłem z kolejną wykręconą 100wką. W sumie przez te 4 dni wykręciliśmy ponad 400km. Czas na odpoczynek.

Dane wyjazdu:
44.85 km 0.00 km teren
01:39 h 27.18 km/h:
Maks. pr.:46.83 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Prostowanie zmęczonych już kości.

Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 19.07.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj miał być dzień odpoczynku, ale wyszedł bardzo leniwy dzień odpoczynku. Śniadanie grubo po 11, gdyż sama pobudka była niewiele wcześniej. Czyścimy trochę rowery po tych dwóch intensywnych dni i parę minut po 14 wyjeżdżamy. Kręcimy wokoło Pabianic, nie oddalając się od nich na 10km, a trasa wyszła całkiem spora. Ciekawostką dnia był atak młodego crossowca na podjeździe w Gorzewie. Mocno nas tym zaskoczył. Recz jasna nie mogło się obyć bez kontrataku. Parę sekund później był już daleko za nami :) Ale brawa za ambicje!

Dane wyjazdu:
158.46 km 0.00 km teren
05:28 h 28.99 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:166 ( 83%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3322 kcal

Życiówka Macieja, czyli Góra Kamieńsk w końcu zdobyta!

Czwartek, 18 lipca 2013 · dodano: 18.07.2013 | Komentarze 0

Już wczoraj wieczorem wahaliśmy się co do planów na dzisiejszy dzień.Czy wybrać dzisiaj ustawkę pabianicką, czy też może wybrać się w stronę Bełchatowa ???

Wybraliśmy drugą opcję, gdyż noga po wczorajszej jeździe nie była za mocna. Jedno zastrzeżenie co do trasy – jak najmniejszy ruch.
Niestety nie dało się ominąć za bardzo drogi na Dłutów, ale miło wspominamy ten odcinek. Naliczyłem tylko 16 mijających nas samochodów. W ww. miejscowości odbijamy na Jutroszew, gdzie najchętniej by się zostało. Żadnego samochodu, asfalt rewelacyjny. Dalej niestety nie było już tak dobrze. Od momentu wjechania poza powiat łódzki-wschodni jakość nawierzchni zdecydowanie się pogorszył. Odcinek Gutów Mały i Gutów Duży nadaje się tylko do pozostawienia nad nim zmory milczenia. Polecono nam, abyśmy odwiedzili miejscowość Mzurki, ale również szału nie było. Asfalt równie kiepski jak na odcinku, który parę chwil wcześniej zostawiliśmy za plecami. Szybko przejeżdżamy tę wioseczkę i dojeżdżamy do rozwidlenia dróg Piotrków-Bełchatów.

I w tym momencie zaczynam namawiać Macieja do pomysłu odwiedzenia i znalezienia w końcu drogi na najwyższy punkt położony w naszym województwie. Jakby ktoś nie wiedział mowa tu o Górze Kamieńsk.

Ruszamy. Weryfikujemy od razu trochę tempo, gdyż obecnym tempem raczej byśmy nie dojechali na miejsce. Tak więc po 40km z średnią 31 zaczynamy jechać do Bełchatowa, do którego wpadamy parę minut po dwunastej. Tempo od razu spada, gdyż mając w pamięci trasę sprzed dwóch lat, kiedy kierowcy bardzo nieżyczliwie zachowują się wobec rowerzystów nawet szosowy zajmujących ich ukochaną drogę. „W końcu macie drogą rowerową zrobioną, pajace” – pamiętam to jak do dzisiaj. Gdyby chodziło tylko o takie gęganie, to byśmy to olali, ale trąbienie po pewnym czasie zaczyna wkurwiać. Średnia więc spada do 30km, czyli i tak nie jest źle.
Skręcamy na Kamieńsk i zaczynają się powoli schody. Najpierw dojeżdżamy do owej miejscowości. Po czym stwierdzam, że na pewno za daleko pojechaliśmy. Odpalam gdzieś na poboczu "internety", ale po EDGU strasznie topornie szło serfowanie :/ Po 10 minutach znajduję na jakimś forum, że podjazd zaczyna się w miejscowości Piaski. Odpalam nawigację od Google i jedziemy w wyznaczonym kierunku.
I co ?
Oczywiście nie dojechaliśmy na miejsce, a więc pozostaje dowiedzieć się czegoś od miejscowych. Pierwszy jegomość, ogrodnik, stwierdza, że powinniśmy zawrócić dwa kilometry i odbić pod wyciąg. Po dojechaniu na miejsce oczywiście podjazdu nigdzie nie ma. Jest za to wyciąg i ładna restauracja. Wchodzimy, szykują już dla nas kartę dań, a tu ZONK.
„Wie Pani może gdzie jest ASFALTOWY podjazd pod tę górkę za oknem, bo mamy już prawie 100 km w nogach i nie mamy już za dużo sił żeby kręcić tak w kółko??”

Młoda Pani z konsternacją na twarzy odpowiada „ Nie ma takiego podjazdu. Musicie Panowie u nas wypożyczyć rower downhillowy podjechać wyciągiem i zjechać sobie na dół. Innej możliwości nie ma”
Popukałem się w głowę i mimo wszystko grzecznie się pożegnaliśmy. Smutno na pewno było karcie dań, która tak ochoczo chciała znaleźć się w naszych dłoniach ^^ Podejmuję ostatnią próbę znalezienia czegoś konkretnego w Internetach i co?? BINGO !
Jedziemy w stronę Kleszczowa gdzieś w połowie są owe Piaski. Ruszamy mimo wszystko z mieszanymi odczuciami, ale niepotrzebnie, trafiliśmy. Niestety sklepu nigdzie po drodze nie było, więc wjeżdżamy na pustym baku. Pierwsze dwa odcinki do góry to istna masakra. Od razu pojawiają się myśli, „zawróć, daruj sobie, nie dasz rady” Decydujemy się jechać dalej, akurat mija nas Tir, jadący odpowiednim tempem dlatego się podczepiamy. Jakoś idzie do przodu. Podjeżdżam na szczyt pierwszy, czekam na Macieja, aby cyknął mi jakąś ładną fotkę.
I w dół.
Nie chcieliśmy skończyć jak niektórzy kolarze, którzy połamali na tym zjeździe nie jadą cześć swojego ciała, dlatego zjazd spokojny. Bez rozpędzania się. Na dole mamy przejechane równo 100km. Powrót pod wiatr, ale nawet o nim nie myśleliśmy. W głowie siedział nam tylko jakże piękne dwa słowa: SKLEP SPOŻYWCZY i znajdujący się w nim jakieś izotoniki, energetyki coś w tym stylu. Pierwszy znaleźliśmy dopiero prawie przy Bełchatowie. Produktów jakże nam teraz potrzebnych rzecz jasna nie było. Skończyło się na 2l coli, odlewamy do bidonów ile się tylko da reszta szybciutko dopita. Szkoda, że była ciepła. Trudno zaopatrzyć się w sklepie w lodówkę. Prawda?? I dalej w drogę. Coraz wolniej, gdyż sił nam już sporo ubyło..
Pierwsze myśli: dojechać do Wadlewa. Na rondzie wyłapujemy kolejny sklep, ale szybko z niego wychodzimy. „PowerRade poproszę!” miła odpowiedź: „Nie ma. Od razu mówię, że nie posiadamy tego typu napojów” Maciejowi puszczają nerwy i rzuca się na Panią nas obsługującą z słowami na ustach: „Giń szmato” Oczywiście tak zrobił w myślach gdy już zezłoszczony dosiadał swoim zmęczonym tyłkiem TREKA. I tak dojeżdżamy do domu. W sumie nic nie boli, czuć tylko dzisiejsze słoneczko trochę. Zobaczymy co będzie jutro.

W sobotę wybieramy się na ustawkę pabianicką. Mamy nadzieję, że organizm dojdzie do siebie.

Dobranoc.
Szczyt szczytów. Niestety krzaki zasłoniły, jakże piękną elekrownię bełchatowską © ArtMac