Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Artmac z miasteczka Pabianice . Mam przejechane 20631.98 kilometrów w tym 477.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Artmac.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
66.00 km 4.00 km teren
02:53 h 22.89 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

FATUM

Piątek, 17 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzień na pewno na długo zapadnie mi w pamięci. To jeden z tych które najchętniej by się wymazało z pamięci. Tak, tak brzmi dramatycznie. Było ciężko, nawet bardzo, ale RERE KUMKUM :P :D

Zacznijmy od początku. Wczoraj wieczorem wpadłem na pomysł tak na spontanie i pod wpływem Barmańskiej, że dnia dzisiejszego zrobię solidną trasę. Podobną jak we wtorek, również na crossie. ALE. Tym razem nie chciało mi się jechać samemu. Telefon do Cyca, czy nie pojedzie ze mną. Długo namawiać go nie musiałem, mimo tego, że W-F nie odrobi się samemu. Refleksja: Bartku trzeba było jednak pojechać do tej zasranej Łodzi ;)

ALE. Od jutro mają podobno zacząć się ponownie opady deszczu + burze, także trzeba było wykorzystać ten rzekomo ostatni dzień słońca. ALE. Było nawet go za dużo, prażyło strasznie. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek napisze, ale cieszę się, że był tak duży wiatr, który sprawiał, iż tego słońca w ogóle się nie czuło (licznik pokazywał maksymalnie 38 stopni w słońcu)

Umówiliśmy się o 10 na strzelnicy. Jednak o 9 telefon : „Sorry Artur, ja nie jadę, gdyż mi się rozjebała maszynka do łańcucha i nie mam jak go skręcić ” Ja na to: „Spoko stary, przywiozę Ci swoją i pojedziemy” Tak też się stało. ALE. To był pierwszy sygnał by siedzieć w domu i nawet głowy nie wychylać przez okno. Pomęczyliśmy się trochę z tym, tak więc start przesunął się o godzinę. Szybko wydostaliśmy się z Pabianic i zaczęły się schody. W Chechle od razu boczny wiatr nas strasznie spowolnił. Po odbiciu na Dobroń mieliśmy już wiatr centralnie w twarz. Aha, zapomniałem napisać co w ogóle było naszym celem, a więc chcieliśmy „zdobyć” lotnisko w Łasku. A nuż udałoby się zobaczyć jak startują F16. Krótki postój na uzupełnienie płynów w Ldzaniu i szybko w stronę Gucina. Przecinamy go i wpadamy na przepiękne asfalty otoczone lasem. Coś cudnego. Jedziemy, jedziemy, a lotniska brak. Jednak szkoda było zawracać, tak dobrze się jechało. Ach ! aż od razu cieplej robi się na sercu. I to by było na tyle pozytywnych newsów na dzisiaj. Gdy zaczęliśmy zawracać , szybki rzut na pulsometr w celu skontrolowania wyników. I co ? I dupa, znowu puls 0. ZGON, siekiera motyka, baba goła, Marian Paździoch to pierdoła, siekiera motyka bum cyk cyk, Marian Paździoch stary pryk – sorry czasy gimnazjum mi się przypomniały ;) Tak na poważnie, to nie wiem, co się dzieje z pulsometrem…

Po wyjechaniu na drogę Łask- Wadlew- Piotrków Trybunalski kierujemy się na tą ostatnią miejscowość. ALE ze względu na duży i ciężki ruch czyt. TIRY odbiliśmy na miejscowość o szlachetnej nazwie Psia Górka. Rewelacyjna nazwa, ot co. W momencie skończenia się asfaltu na drogę żwirową siodełko wygięło mi się do tyłu, tak jakby śruba mocująca miała zaraz wylecieć. Szybko chcieliśmy to skorygować i ruszyć dalej. Zatrzymaliśmy się co prawda w cieniu, ale niestety przy jakimś bajorku, gdzie co chwila było słychać REKE KUMKUM REKE KUMKUM. Byłoby całkiem przyjemnie ALE gdyby nie te komary. Z każdą minutą zlatywało się ich coraz więcej. Przewiduję istną PLAGĘ w tym roku. Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy pociągnąłem siodełko lekko to góry, by sprawdzić co się z nim stało. Okazało się, iż pękła stalowa, centymetrowa sztyca. Jakim cudem to się stało ?? Nie mam zielonego pojęcia do tej pory. Rozkręcenie amortyzatora w sztycy nic nie dało, więc wcisnąłem je z powrotem na swoje miejsce i uciekliśmy od naszych KREWnych przyjaciół. Od tego momentu czułem się jak na jakieś kolejce. Na prawo na lewo w górę i w dół, do przodu do tyłu w górę i w dół ! I tak dojechaliśmy do sklepu spożywczego w Pawlikowicach, gdzie zatrzymaliśmy się na zasłużone piwo. ALE. Pani sprzedawczyni była tak uprzejma aby ostrzec nas, iż już jednych delikwentów policja uraczyła soczystym mandatem. Nie rozumiem dlaczego, skoro to teren prywatny. BA ! Jest parasol, blacik i krzesełka, to jakże się nie napić piwka??? W konsternacji po kryjomu, znając nasze dzisiejsze szczęście, oczekiwałem kiedy tylko wyskoczą nam z nienacka dwa niebieskie pelikany (dla wtajemniczonych wiadomo o co chodzi :P) ALE. Tylko raz przejechała suka, ale równie szybko co się pojawiła, piwa zniknęły w krzakach. Czekały na lepszy czas.. Powegetowaliśmy sobie jeszcze trochę, by następnie ruszyć do Róży. Trasa wybrana tak by podjechać pod mój dom w celu zaopatrzenia się w odpowiednią ilość gotówki, tak by starczyło na kolejne dwa piwka. Naprawdę było gorąco ! Niestety tuż za Hermanowem, wyjechał nam dostawczak, który w pewnym momencie, delikatnie mówiąc nie jechał swoim pasem ruchu. Potem wszystko się zbyt szybko potoczyło. Wiem, tylko, że co prawda dostawczak nas minął, ale zjechaliśmy się tak blisko siebie, że niefortunnie zahaczyliśmy manetkami o siebie. Mnie udało się jakoś utrzymać równowagę jednak Cycu grzmotnął w glebę. Krew z nogi, pikuś, guz na twarzy pikuś, ramię pieczące pikuś, zdarta skóra na przedramieniu również pikuś. Strasznie bolący nadgarstek to już sprawa poważna. Zwichnięta, złamana, naderwane mięśnie ??? „Dobrze, że to chociaż lewa” Oczywiście nie trzeba pisać, że już nikt na piwo nie miał ochoty.. Odwiozłem tylko Bartka pod jego dom i ze strachem, wolno po chodnikach, by nie kusić już dzisiaj losu, wróciłem do domu w jednym kawałku.

P.S. Zapomniałem o jednej ważnej stracie. Otóż w 4h po pełnym naładowaniu baterii w niewyjaśnionych okolicznościach padł mi mój HTC Desire S. Męczyłem się dobrą godzinę w domu, by go uruchomić. Udało się dopiero przez wejście do Recovery i grzebanie w biosie.

Udało mi się nawet znaleźć, jedno, ale jakże odpowiednie słowo oddające stan rzecz. Brzmi ono: MASAKRA.

Dziękuję dobranoc.
Daję sobie kilka dni odpoczynku od roweru. Tak na wszelki wypadek.
Konsekwencje piątkowej wyprawy :D © ArtMac
Kategoria 50-100km, Cross, Z Grupą



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa znych
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]