Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Artmac z miasteczka Pabianice . Mam przejechane 20631.98 kilometrów w tym 477.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Artmac.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
51.00 km 0.00 km teren
01:46 h 28.87 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1120 kcal

Aż chce się rzecz: W końcu KURWA” – czyli oficjalne rozpoczęcie sezonu 2013.

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 3

Na wstępie chciałbym powiedzieć parę słów do zimy: „Jeb się zimo” Bez odbioru. Amen.

Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek w kwietniu leżał śnieg, aż po kostki, i było tak zimno. Oczywiście nie zmienia to faktu, że niektórzy jeżdżą nawet i w takich warunkach. Osobiście za tym nie przepadam. Tak szczerze mówiąc to takich ludzi nazywam szaleńcami, a żeby było bardziej poprawnie politycznie: odważnymi inaczej . Nie zmienia to faktu, że ich z całego serca podziwiam, za to, iż w ogóle rodzi im się w głowach taka myśl : „a może pójdę na rower?? Śniegu tylko po kostki. Aaaaa no i -5”
Grrryy, aż mnie ciary przechodzą :D

Także jak statystyczny Polak ponarzekałem na zimę i przejdę teraz do konkretów. Ktoś może zapytać , czemu dopiero teraz zacząłem sezon skoro przyzwoita pogoda towarzyszy nam od około dwóch tygodni. Powód jest bardzo prosty. Niestety od dokładnie 2 tygodni walczę z zapaleniem oskrzeli . W sobotę skończyłem brać dopiero co antybiotyk. Wiem, wiem, powinienem był trochę jeszcze dać na luz. Ale chęci wzięły górę nad rozumem i pojechałem.
Aha, zgodnie z napinaniem dupy faktem, iż mamy NOWY SEZON, to powinno się cokolwiek upgrade’ować w swoim ścigaczu. Haha ! Myśleliście, że będę gorszy ?? Niedoczekanie. Także pochwalę się, że zmieniłem moje kochane łyse oponki na nowiutkie, zwijane z stajni Continental Ultra Sport. Cena całkiem rozsądna, także czemu by nie kupić. Szkopuł w tym, iż tak naprawdę to sporo elementów powinno zostać wymienionych, ale niestety posłużę się ponownie statystyką statystycznego Polaka, dopadło mnie manko, brak fundusz, Zeeeero zielonych, no money etc. 

W końcu dochodzę do sedna sprawy, czyli gdzie mnie dzisiaj nogi wyniosły. A więc w sumie trasa standardowa, czyli najpierw na Piątkowisko, następnie, Petrykozy, Wola Żytowska (gdzie spotykam pierwszego w tym roku kolarza wracającego stety / niestety do Pabianic) Żytowice, Janowice, Ludowinka no i w końcu Chorzeszów. Szybki rzut oka na licznik, jak tam mi idzie i przychodzi lekki szok: 20 km średnia 32 . OOO kurde, nieźle jak na pierwszy raz. Ale żeby nie było tak pięknie, to potem od razu: „No pięknie, to teraz zaczną się schody” i tak też się stało. Dojazd do Mikołajewic jeszcze udzie w tłumie, ale potem prędkość drastycznie poleciała na łeb na szyje. Do kościoła na rozdrożu dróg, jak nazywam parafię w Mikołajewicach, tempo iście żółwie. 20 w porywach do 25. Masakra. Ładuję w siebie Nałęczowiankę i stopniowo się rozpędzam. Slalomem omijając dziury po zimie docieram do Janowic. I tu zaczyna się mała gonitwa. Tak gdzieś około 2 kilometrów przede mną kręcił jakiś kolarz. Postanowiłem, że go trochę pogonię. Naciskam, naciskam. Dystans się zimniejsza, ale w bardzo małym stopniu. Jadać z Janowic złapałem go dopiero na końcu Piątkowiska. Wymordowany jak Michał Kwiatkowski w wczorajszym klasyku. Tak na marginesie, liczyłem, że wygra  Krótka gawędka i każdy w swoją stronę. Podsumowując jak na pierwszy raz, jestem zadowolony. Nogi mnie nie bolą, płuca, a zwłaszcza oskrzela nie dają jak na razie po sobie poznać żadnego negatywnego efektu, także jest OKEJ i o to chodzi.

Na zakończenie chciałbym tak wstępnie przedstawić ogólnie plan na ten rok:

1. Oczywiście nie mam co dupy już spinać, żeby pobić zeszłoroczny dystans. Mamy już prawie maj, a w tamtym roku miałem już grubo ponad 1000 km w nogach. Ale co tam. Jakoś z tego powodu nie płaczę. Wakacje i tak mi uciekną raczej na pracy, praktykach i wyjazdach.

2. Właśnie – wyjazdy. Obowiązkowo w tym roku muszę się wybrać w góry i no najlepiej z 2-3x. Gliczarów wita ? Something like that.

3. Postanowiłem również, że zacznę w końcu częściej jeździć w jakiś większych grupach. Mimo, że wolę raczej kręcić w pojedynkę, to wypadałoby się zapoznać/ pościgać się z miejscową elitą szosową, że się tak wyrażę. Może będę miał przyjemność spotkać, wielkiego mocarnego Radosława, kto wie?? Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł. Ciągle w głowie mam jego opowieści z liceum, jakie to on cuda na tym rowerze robił. Krótka przyśpiewka jaką wraz z kumplami wymyśliliśmy na cześć Radka: „CZY TO SŁOŃCE, CZY TO DESZCZ, RADEK ZAWSZE W TRASIE JEST ! „ i tym pozytywnym akcentem zakończę mój dość obszerny wpis. Liczę na to, że obejdzie się bez jakichkolwiek wypadków, bo w tamtym roku różnie z tym było.

A więc do zobaczenie na trasie !
Kategoria 50-100km, Kolarzówka



Komentarze
Artmac
| 12:39 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj W końcu trzeba było zacząć jeździć :P

Powiem Ci, że również go spotkałem w Woli Żytowskiej. Tylko, że ja dopiero co zaczynałem, a on najwyraźniej wracał.
bubus
| 11:26 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj Wywołałem wilka z lasu. Wyszedłem sobie na króciutki trening i spotkałem Radka na szosie :)
bubus
| 09:12 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj No, w końcu się ruszyłeś :D
Radosława raczej nie spotkasz, bo już od roku nie jeździ. Chyba, ze w ukryciu :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa nogei
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]