Info

Więcej o mnie.
2015

2014

2013

2012

2011

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Maj6 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik5 - 0
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień11 - 0
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec15 - 3
- 2014, Maj8 - 2
- 2014, Kwiecień11 - 6
- 2014, Marzec9 - 7
- 2014, Luty6 - 4
- 2013, Grudzień5 - 4
- 2013, Listopad8 - 6
- 2013, Październik14 - 2
- 2013, Wrzesień15 - 6
- 2013, Sierpień15 - 8
- 2013, Lipiec19 - 2
- 2013, Czerwiec16 - 5
- 2013, Maj10 - 1
- 2013, Kwiecień2 - 3
- 2012, Listopad1 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień16 - 6
- 2012, Sierpień22 - 11
- 2012, Lipiec10 - 2
- 2012, Czerwiec6 - 2
- 2012, Maj12 - 0
- 2012, Kwiecień14 - 0
- 2012, Marzec7 - 0
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Listopad2 - 0
- 2011, Październik5 - 0
- 2011, Wrzesień24 - 0
- 2011, Sierpień19 - 4
Dane wyjazdu:
46.00 km
7.00 km teren
03:22 h
13.66 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author Reflex
Damką z damą .
Środa, 28 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 0
Tytuł wycieczki idealnie pasujący. Po wielu staraniach udało mi się wyciągnać Paulinę na rower. Nie wiem, czy tego nie załowała z powodu na aurę, ale od początku..Na wstępie zaliczyłem małą wpadkę, gdyż byłem święcie przekonany, że mamy wyruszyć na naszą wyprawę równo o 11:40.
Byłem całe 5 minut wcześniej, pomyślałem wtedy: "Ach. Poczekam pewnie z 10-12 minutek. Dobrze, że jest przystanek. Usiądę sobie.
A tu SZOK, Paulina czekała już na mnie. Podjechałem. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Nie pomyliłem się. Dąsała się. Okazało się, że miałem być o 11:30.
"UPS! Sorry! Wiesz, że zawsze jestem punktualny" tylko tyle udało mi się wypalić (zastrzegam sobie, że moja punktualność to prawda :p)
Udało mi się trochę skrócić dystans, zaczęła się do mnie odzywać :D Ruszyliśmy w stronę Hermanowa, by potem dojechać do Pawlikowic, w których spotkaliśmy taki oto znak (zdjęcie) Zdenerwowałem się, bo to trasa, którą zazwyczaj jeżdzę moją szosą. Jest nieprzejezdna krótko mówiąc. Skręciliśmy na zachód i tu się zaczeły schody. Na pierwszy rzut ok(n)a warunki idealne. Czyste niebo, słoneczko, cieplutko, ALE ... ta bryza, jak Paulina mawia na wiatr :D Była cholernie silna ! Damki, bo takimi rowerami podróżowaliśmy ( mojego cross czeka wizyta u lekarza :/ ) można powiedzieć, że "jechały" ale to za duże słowo. Zrobiło się trochę lżej, gdy wiechaliśmy do lasu Karolewskiego. Piach, piach i jeszcze raz piach. Dawno nie padało. Tyle o ile wygramoliliśmy się z lasu, a tu nagle zderzenie z już wcześniej wspomnianą bryzą. To ciągle był zachód ! Trasa szybko została zweryfikowana. Spontanicznie padło hasło: "Ldzań" Jechało się w miarę dobrze, gdyby nie liczne samochody, traktory, TIR-y (brakowało tylko PKS-ów pamiętających czasy naszych radzieckich towarzyszy ^^) Następnie padło na Ślądkowice i okoliczne lasy z których i tak szybko uciekliśmy ze względu na PIACHY. Przez Róże dojechaliśmy do miejsca wielkego wycinki drzew. Pisałem już o tym w którymś z poprzednich wpisów. Panowie gorliwie pracują. Tylko nad czym ?! Karolewski welcome again ! Tym razem na utwardzonym gruncie. Jechało się świetnie, tak samo było z rozmową, mimo już ponad dwóch godzin przegadanych .. Zatrzymaliśmy się na pół-godziny przy altance. Niestety była z początku zajęta, ale Paulina dobrze przepowiedziała przyszłość i owa osoba szybko zniknęła po naszym pojawieniu się :D Brawa dla niej !
Las Karolewski zostawiliśmy za plecami gdzieś tak po 15-stej. Pożegnaliśmy się ładnie pod jej domem. Ale i tak od niej nie odpocznę za długo (żart !) :D Widzimy się w piątek, w miejscowej pijalni piwa (cytat z mojego kolegi ) Już nie mogę się doczekać ! :P ( To już całkowicie szczerze :)

Owy słynny znak. Obok piękny asfalt, dalej jest już tylko gorzej...© ArtMac

Owe gorzej ...© ArtMac